Wątek: Pak 2023
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04.09.2023, 07:46   #5
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,171
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 6 dni 14 godz 13 min 0
Domyślnie

Kolejny dzień to próba dostania się do miejsca skąd ruszają terenówki pod Fairy Meadows. Z Astore to niecałe 60 km do mostu Raikot Bridge przy którym jest parking na którym mamy zostawić pojazdy i dalej ruszyć w trasę terenówkami. No to lecimy ale po drodze mamy 2 dzwony. Na szczęście niegroźne ale dlatego nie lubię jeździć taką dużą grupą więc z Michałem pospiesznie się oddalamy od teamu Romania.
Dopiero później dowiadujemy się że jeden z Rumunów zaliczył glebę. O tyle szczęśliwie że sam upadł na nasyp i w zasadzie oprócz zadrapań nic mu się nie stało. Motocykl za to zatrzymał się jakiś metr od urwiska. Kawałek i byłby naście metrów niżej w wodzie. Do tego będący w zespole Malezyjczyk Nabil jadąc na takim samym motorku jak my w nieznany do tej chwili sposób zaliczył obcierkę z ciężarówką na skutek której ciężarówka straciła boczne lusterko. GS150 jest twardy i nie ucierpiał. Nabilowi tez nic się nie stało oprócz tego że najadł się strachu.
Dojazd do mostu zajmuje nam koło godziny. Ja z Michałem mimo nikczemnych motocykli docieramy jako pierwsi, zrzucamy ciuchy motocyklowe i wskakujemy w normalne. Wkrótce dolatuje reszta ekipy. Idziemy na lunch a potem pakujemy bety na pickupa i zabieramy tylko lekkie plecaki. W FM mamy zostać 2 dni.





Pakujemy się w piątke do jeepa i łogiń na górę. Te samochodziki sa małe, ciasne i wąskie. Ledwo się tam mieścimy. Muza nadupca na full a trasa jest gówniana. Auto się przegrzewa i musimy stanąć dla schłodzenia maszyny.
A tak się mniej więcej jedzie.








Jest kuwa stromo. Zajestromo a urwisko jest hmmm, głębokie. Dobrze że siedzę w środku i nic nie widzę.
W końcu dojeżdżamy do kawałka trasy, gdzie droga poszła się je..ać i poleciała w dół. Musimy przejść kawałek uszkodzonej trasy butem i przesiadamy się w drugi pojazd.




Dalej przesiadka do kolejnego toyojeepa i w końcu wdrapujemy się na miejsce docelowe skąd zaczyna się trekking do naszej bazy. Baza jest tutaj.
https://goo.gl/maps/RA8TU1XcNtBwj9vt5
A start trekkingu zaczyna się tutaj.
https://goo.gl/maps/DP8CLE7nQfgFQ96D8
Trasa nie jest długa bo ma bodaj 5-6 km ale za to jest koło 700 metrów przewyższenia na tym dystansie. Część ekipy wybiera jazdę na konikach (co jest całkiem niezłym pomysłem) a reszta rusza butem.
Jest niesamowicie gorąco i idzie mi się mega kiepsko. Michał wystrzelił i go nie widzę. Turlam się więc w żółwim tempie pod górę ale po paru kilosach trasa się lekko wypłaszcza i mamy znaki wskazujące na dojście do hoteli. Za uja pana nie wiem który jest nasz, nikogo nie ma do tego zaczyna padać deszcz w sumie zbawienny bo robi się zdecydowanie chłodniej. W końcu widzę kogos z ekipy rumuńskiej, kto wskazuje mi drogę. No to w drogę. Dalej mamy już tylko zajestrome podejście do płaskiej części gdzie znajdują się obiekty z kwaterkami. Ledwo ziepie.
Kilka fotek z trasy buciarskiej i jeepowej.















Co tu dożo gadać, to podejście puściło mi ostre fpierdol. Stąd plan na drugi dzień wyjścia o 7 do base campu nie bardzo mi się uśmiecha dlatego zamiast wyjścia dla Twardzieli wybieram wycieczkę dla cieniasów pod czoło lodowca, zamiast o 7 wystartujemy o 10 na lajcie.
Wieczorem mamy burzę, Nangi nie widać co nie wróży zbyt dobrze, pada deszcz a cała buda w której śpimy trzęsie się jakby miała odlecieć. Po kolacji walimy w kimę bo jesteśmy zmęczeni. Jutro trekkingi, trzeba odpocząć.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem