Wymiana handguardòw.
Zakupiłem inne osłony dłoni. Więc trza zdjąć ori. Odkręciłem śrubę mocujący a tam niespodzianka , blaszka służąca za łącznik między śrubą a trzpieniem. I oczywiście łącznik puścił, śruba z blaszką wylazły a trzpień został..Siedzi na oringach gumowych, i ni ch.
nie da się go wyjąć.. Kto to kuźwa wymyślił taki system.. Jeszcze żeby w trzpieniu był otwór z gwintem..to by się coś wkręciło, jakoś złapało żeby wyjąć, a tak ,dupa. Druga strona oczywiście wyszła bez problemu.
I teraz myślę , czy kombinować, nawiercać trzpień, potem go gwintować, choć nie ma gwarancji że nie zacznie się obracać w trakcie obróbki, czy wcisnąć go na max ile wlezie i montować nowe. Powinno wieźć nowe mocowanie, mam niby 3 cm zapasu. Jeśli opcja nr.2 to znów drugi trzpień wcisnąć tak samo ,czy olać to.. Czy dla wyważenia zrobi to różnicę jeśli z jednej strony będzie ten trzpień a z drugiej nie?
Brawo Panie Hąda..
|