1 lipca
Dziś lecimy na Suusamyr. Poranne śniadanko mamy zapewnione w bazie ale level tego posiłku nie powala. Cóż, posiliwszy się ruszamy a w zasadzie zaczynamy pakowanie. Łapiemy się na śniadaniu z Uzbekami, którzy przyjechali tu żyguli rocznik 74 oraz motocyklami. Byli na zlocie nad Issykiem a obecnie wracają. Zapraszają do Taszkientu. Mieliśmy taki pomysł żeby skoczyć do Uzbeków ale w sumie dobrze że nie podjęliśmy próby to z roztargnienia zapomnieliśmy kwitów celnych od Deniara co w sumie dobrze wyszło bo gdybym je odebrał to byłby totalny fakap. Ale o tym później.
Nie lubię drogi Biszkek-Osz ale ten odcinek w dole dolinki przy rzece mi się nawet podoba. Potem jak się wjedzie wyżej już jakby mniej. Zimno na tych przełęczach jak w psiarni więc postanawiamy zatrzymać się na kawę.

Buda jest przy tym pomniku.

Wewnątrz kilku gości i maluch.

O taki.

Technologia rally ma tu zastosowanie w budownictwie wszelakim co w sumie świadczy o zaradności i kreatywności tych ludzi.

Wcześniej konsultujemy się z Samborem czy w drodze na Suusamyr są jakieś stacje paliw i żarcie. Jedno i drugie ponoć jest. No jest ale tak my się dogadali że stacja Gazpromu gdzie mieliśmy tankować jest na głównej nitce, z której już zjechaliśmy podobnie jak i knajpy. Knajpę udaje nam się namierzyć i spożywamy łagmana. Sklep jest więc robimy zaopatrzenie na biwak ale stacji nie ma. Niby ją mamy na mapie ale w rzeczywistości nie ma nic. Zatrzymuję marszrutkę i podpytuję gdzie tu paliwo skołować bo nie chce nam się dymać z powrotem do M41. Wskazuje coś kilka kilosów przed nami na prawo od odbicia w dolinę. Jedziemy. Kurzy się niesamowicie. Stacji paliw nie ma ale jest sklep. W sklepie paliwo jest. Kupujemy po 10 literków aby dojechać do Kochkor.
Ruszamy w głąb dolinki. Jest wczesne popołudnie i mamy ochotę poleniuchować nad wodą.
Pierwszy strzał do rzeki i mamy zajebistą miejscówkę. Z drogi niewidoczna, opału w ciul, tuż przy rzece.

Może nie jest doskonale ale mamy wszystko czego nam trzeba. Obawa jest że jakby w górach popadało ( a się zanosi) i poziom rzeki się podniesie to nas zaleje ale cóż, będziemy obserwować.

My na szczęście mamy sucho, nie pada więc odpalany ognisko.

Długie Polaków rozmowy kończymy w towarzystwie Biszkeka późną nocą.