Wieczorem odpaliłem tenerę żeby sobie trochę pojeździć. Maltę poznańską mam 1,5 km ode mnie... postawiłem motor na skarpie, podziwiam, patrzę jak się znowu jezioro wodą napełnia. Aż nagle tenerka się glebnęła na bok na trawę. Nic się nie stało poza złamaną klamką sprzęgła tuż przy nasadzie.
I 1,5 km pchania. Niby nic, ale pierwsze 500m ostro pod górę:

)]
PS. Klamka już wymieniona, ale chyba ja natnę trochę w połowie.