Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27.09.2020, 13:50   #16
consigliero
Ajde Jano
 
consigliero's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Rataje Słupskie
Posty: 6,363
Motocykl: Raczej nie będę miał AT
Galeria: Zdjęcia
consigliero jest na dystyngowanej drodze
Online: 9 miesiące 1 tydzień 6 dni 22 godz 27 min 32 s
Domyślnie

Dziś wychodzi na to że będzie dzień wewnętrzny. Pogoda stabilna, niski pułap chmur i leje, pozdrawiamy twórców aplikacji pogodowych oraz austryjaków, którzy mają dziś prom na wyspę a my tutaj wylądowaliśmy głównie dzięki nim. Z rzeczy pozytywnych, nie leje się nam na głowę, negatywną rzeczą jest że namiot nam się na pewno nie przyda, śpiwory tak ale namiot to był błąd. Ten namiot to kropelka która przelała czarę goryczy, bo plecak musiałem przypiąć do kufra centralnego, a to zwiększyło jego wysokość. Jest to o tyle kłopotliwe że Beata ma duży problem aby zająć miejsce pasażera. Obecnie zalegliśmy w domku mobilnym dwa kilometry od drogi głównej. Przyznam że miałem duże wątpliwości czy tam wjeżdżać bo ścieżka rozmyta a na jej poboczu co jakiś czas tablice na czerwono, gdzie przelotnie patrząc zrozumiałem tylko niebezpieczeństwo śmierci, a może to dotyczyło wchodzenia w te skały bo może jakieś żmije się czają. Spaliśmy prawie do 10 bo nie było się do czego spieszyć na zewnątrz, teraz wertujemy internet w poszukiwaniu tego co jest atrakcją Korsyki, co zobaczyć i co zjeść, wiemy mniej więcej ale gdyby ktoś coś wiedział to i te rady przyjmiemy. Jeszcze na promie znalazłem jakieś miejsca które z opisu wydawały się atrakcyjne, nie ukrywam że zainteresowało mnie też słowo destylarnia w pierwszym punkcie do którego się udaliśmy. Co prawda booking zeznawał że nie ma miejsc ale wtedy myślałem jeszcze o namiocie. Drugi punkt to miał być kamping i zasadniczo miałem odpuścić ten pierwszy ale po wylądowaniu i szybkim wyjeździe z promu, przy wyjeździe z portu pomiar temperatury, stwierdziłem że jest na tyle wcześnie aby spróbować podjechać do punktu pierwszego. To był dobry pomysł, bo miałem niedosyt jazdy a to pozwoliło na trochę relaksu, gdyby jeszcze było trochę mniej samochodów byłaby pełnia szczęścia. Po dotarciu na miejsce gdzie niby miała być destylarnia, pewnie i ona gdzieś była ale właściciel raczej skoncentrował się na masowej obsłudze ruchu turystycznego, mini zoo , sklep z lokalnymi produktami oraz bar gdzie raczej nie otrzymamy nic ciekawego do zjedzenia, ale pewnie na m zrobią lokalnego drinka cap corse. Po krótkiej rozmowie pan potwierdził że miejsc brak, ale spróbował zadzwonić do sąsiedniej miejscowości gdzie niby miał być otwarty hotel Puzzo. Gdy jednak tam dojechaliśmy to nikogo nie było, można było zadzwonić do kogoś z obsługi, ale stwierdziliśmy że lepiej będzie ruszyć na drugą, według motocyklistów, ciekawszą stronę wyspy, czyli na nasz kamping. Jeżeli wcześniej nie wspominałem, to wypada dodać że trochę wiało, niby nic wielkiego, do momentu gdy zaczęliśmy się wspinać w górę aby znaleźć się po wschodniej stronie. Na przełęczy się zatrzymaliśmy aby włożyć rękawiczki. Wiatr był taki że utrzymywał nasze ciało pod kątem, przypomniał nam się czas spędzony podczas burzy śnieżnej na col la Bonette. Na szczęście po minięcie najwyższego punktu góry zaczęły nas chronić przed wiatrem. Zarówno wjazd jak i zjazd należy zaliczyć do motocyklowych przyjemności, jeżeli ktoś lubi jazdę po zakrętach. Niestety gdy dojechaliśmy na nasz kamping, okazał się on zamknięty, jedynie właściciel sklepu z winem próbował nas namówić na degustację, widać było po nim że potrzebuje kogoś do towarzystwa. Na migi dogadaliśmy się że chcemy znaleźć nocleg, coś jak nasza agroturystyka, po dłuższej chwili zastanawiania się , podał na namiar na obecne miejsce. Dojechaliśmy już o zmroku, już wiedziałem że nie chcę rozkładać namiotu na tym pastwisku które zastaliśmy, dojście do toalet też było średnie. Z niepozornego domku wychylał się właściciel który zapraszał nas do środka. Tym razem rozmowa była ciężka, pan władał tylko językiem Moliera, aż dziwnie że mając styczność z turystami nie przyswoił sobie kilku słów z obcego języka. Na miejscu niestety nic do zjedzenia, jak dojechał jego żona to już po angielsku ustaliliśmy że jajka sprzedali , miód się kończył, sera nie produkują ale ma dwie puszki sardynek i wymusiłem na niej że muszę się napić alkoholu, może być wino i takie się znalazło. W chwili gdy piszę te słowa krowy za płotem schowały się przed deszczem, z niego kapie jednostajnie i chyba wybierzemy się ba nogach do knajpy podobno dwa kilometry. Internet dociera tylko w formie 3G a ja nie miałem nawet okazji wyciągnąć aparatu, mimo że widzieliśmy królewskiego ptaka jakiegoś chyba sokoła.
Żona mnie uświadomiła że te czerwone tablice, to informacja o terenach wojskowych.

Pojawia się też światełko w tunelu


Za chwilę ruszamy z buta na wyprawę do knajpy która ma być otwarta o 19 a mamy mieć przerwę w opadach i warto to wykorzystać
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpeg 6897E7C2-EAB9-4D6E-843E-48F8F3E97300.jpeg (59.4 KB, 343 wyświetleń)
Typ pliku: jpeg 8EA3ACBE-4D49-416E-BEE9-B411548441FC.jpeg (101.8 KB, 345 wyświetleń)
Typ pliku: jpeg 077B960C-EC1A-4F8F-982C-CADB4B255BB9.jpeg (93.9 KB, 348 wyświetleń)
Typ pliku: jpeg 03551736-0D58-4EC0-9D27-00B90B9B8127.jpeg (100.3 KB, 347 wyświetleń)
Typ pliku: jpeg 0E832FBF-2784-4331-94C0-50B504596BF7.jpeg (73.4 KB, 345 wyświetleń)
__________________
BMW Club Praha 001
1.Nigdy nie polemizuj z idiotą. Sprowadzi cię do swojego poziomu a później pokona doświadczeniem.
2.Czasami lepiej milczeć i sprawić wrażenie idioty, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości.

Ostatnio edytowane przez consigliero : 27.09.2020 o 16:44
consigliero jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem