Wczoraj na kempingu kiepawo było z netem więc wklejam wspominki dzisiaj.
Kargul i Pawlak ubiegłej nocy narobili niezłej zadymy. W okolicy w której nocowaliśmy skończyło się na intensywnych opadach natomiast kilkanaście kilometrów dalej na wschód doszedł do tego wiatr który kładł drzewa i znaki drogowe. Pierwsza część dnia upływa nam zatem pod znakiem driftów po mokrym miękkim podłożu przeplatanych smutnymi obrazkami z wiosek w których lokalesi współpracują przy usuwaniu skutków nawałnicy. Jeden z odcinków szlaku wygląda słabo, głębokie koleiny wypełnione plasteliną, po prawej rów, po lewej woda stojąca na polu. Emil stawia hipotezę możliwości objechania tego syfu innym polem, takim bez stojącej wody. Powątpiewam w sukces ale kolega mówi „sprawdzam”. Pierwsze metry wyglądają nawet nieźle ale K60 szybko przestają sobie radzić z odprowadzaniem gliny, przednie koło dostaje gustownego wąsa pod błotnikiem, blokuje się i wiadomo jaki efekt. Pstrykamy fotki, podnosimy i decydujemy się objechać ten kicz. Po południu woda zaczyna powoli znikać i warun pozwala na mocniejsze odwijanie. Dzień upływa pod znakiem przecinania upraw i hodowli rolnych, wizyt we wioskach oraz inspekcji farm wiatraków. Jest miło więc czas topnieje w oczach, przy zachodzie słońca robimy malowniczy odcinek po wale przeciwpowodziowym i rozbijamy namioty w okolicach Brzegu, w ostatnich promieniach słońca. Urobek kilometrowy jest skromny ale adekwatny do warunków i spręża. Ale jutro, tak jak zawsze jutro, wstajemy o 7 i odpalamy max godzinę później!
Qrła, nie wiedziałem że na świecie jest tyle kukurydzy
No i cukierasy: