Pierwszy dzień leniwie. Start o 10, częste pauzy na foto, czasem na pogaduchy z lokalesami. Podczas jednej z nich wyprzedziła mnie fajna kilkunastoosobowa kapela na dużych dualach, oprócz tego tłumów na szlaku brak. Od godz. 14, za Legnicą, zaczyna mnie doganiać chłodny front, po 15 sytuacja gęstnieje - po mojej lewej szaleje huragan Kargul a po prawej orkan Pawlak (vide dwie ostatnie fotki). Jak tylko szlak odbija w stronę jednego z tych zjawisk, decyduję się salwować bohaterską ucieczką. Dojeżdżam do baru Bf Budziszówka i zamawiam paszę gdy zaczyna lać. Kontakt z kolegą który dojeżdża z 3City, złapało go 15km dalej, czeka aż przejdzie najgorsze i jedzie. Ruszamy już wspólnie godzinę później ale po kilkunastu minutach mamy to samo tylko jeszcze mocniej. Pauza na przystanku autobusowym, czekamy aż rzeka przestanie płynąć po ulicy i jedziemy na kwaterę. Nocujemy u Bronka w książęcym lesie za 35 PLN od łebka w osobnych pokojach, w cenie ręcznik i poczęstunek ciepłą swojską kiełbasą. Trwa impreza rodzinna, dialogi na tarasie z mądrymi krewnymi i przyjaciółmi właściciela - bezcenne.
O samym szlaku wszystko już zostało napisane więc tylko wkleję te swoje cukierkowe obrazki.
Ostatnio edytowane przez Danny : 06.09.2020 o 07:19
|