W nocy w Kazimierzu solidnie pierdollło z nieba i okolica zmieniła się w fabrykę masła orzechowego. Po spakowaniu mokrego śpiwora o 7.30 podjąłem nieśmiała próbę nawiązania walki ale okazało się ze miejscami trzeba jechać na listonosza bo się kurwa inaczej nie da. Po solidnym jebnieciu i urwaniu mocowania zbiornika 

 zarządziłem ucieczkie na pułnoc! 
Pozdrawiam z Hajnowki!