Dzień siódmy, czyli mała wojna polsko – białoruska
Jeszcze wieczorem umawiamy się SMSowo (ciekawe, ile Olek zabulił za roaming, bo robił za sekretarkę Chemika) na 9 rano przed naszym hotelikiem.
Hotel zajęty prawie przez samych Polaków, wszyscy oczywiście jadą bezwizowo na European Games do Mińska
Czekając „zwiedzamy” zamek w Nowogródku:
I decydujemy, że niezbyt nam zależy na bliższym poznaniu
Apex śpieszy się już do domu i kończy dziś zabawę z Białorusią.
Czekamy, i czekamy na Chemiczne towarzystwo, w końcu odpalamy Messengera, a tam wiadomość, że znajdziemy się później na tracku, bo Olek jeszcze się suszy.
A dokładniej rogal Olka, który był tak wodoodporny, że nie chciał tej wody ze środka wypuścić
No to jedziemy sami. Punkt nr 1 to dom rodzinny Adasia M.
Podobnie jak dom Kościuszki, bardzo zadbany i czyściutki.
Leżąca Grażyna nie wiem, czy wiecie, ale to imię wymyślił Mickiewicz właśnie):
W domu rodzinnym Mickiewicza muzeum i mnóstwo pamiątek, wejście płatne symbolicznie.
Chłopakom się bardzo podobało:
Po muzeum żegnamy się z Apexem (fajnie się z Tobą jeździło, tylko krótko

) no i mamy
pięć ostatnich Murzynków.
W dodatku w dwóch podgrupach
Na parking muzealny zajeżdża motocyklista na kartuskich blachach i zaraz po „cześć” słyszę:
„a nie masz za mało luftu w przednim kole?”
Ano mam
Kolega oferuje kompesorek, bo na wierzchu (to BMW z kuframi, więc nie mógłby nie mieć), nasz schowany głęboko pod sakwami i można ruszać dalej.
A Chemików nadal nie widać… Trudno, jedziemy sami
Kolejny track ma 90 km i wiedzie nas do kolejnego domu rodzinnego, tym razem Niemena.
Jest sporo lasu, a w nim nawet ciut błota.
Fajnie się jedzie, ale Raf o mało co miałby bardzo bliskie spotkanie z Dacią, która z środku lasu z impetem wjechała z bocznej dróżki na naszą.
Pewnie się nas nie spodziewali
Po lesie ciut kluczymy, bo objeżdżamy najbardziej błotnisty kawałek i jedziemy chwilę na azymut.
Piękna łąka przy prawie bezludnej wsi:
Ale jest stadko kóz, więc pewnie ludzie też:
Jest ciut asfaltu:
A dalej droga wiedzie polami, szutrami i cmentarzami też

Cmentarz po lewej:
cmentarz po prawej:
Zatrzymując się przy tym, podzielonym cmentarzu sprawdzam, co mi tak przeszkadza zmieniać biegi.
No i już wiem, naderwał się kawałek buta.
No nic, będzie bardziej rejli:
Dojeżdżamy do Wasyliszek i od razu wiemy, gdzie ten dom Niemena – stoi z dziesięć motocykli.
Raf: „Ja gdzieś już widziałem tę Afrę”
Wchodzimy do środka, gdzie przewodnik snuje już opowieść o dzieciństwie pieśniarza i słyszymy:
„Cześć Jagna, cześć Raf”
Świat jest malutki
[cdn]