Alternatywna wersja wydarzeń:
Jedziemy. Klamka zapadła gdzieś na przełomie listopada i grudnia. Jeden warunek Szynszyli - jedziemy z ekipą, a nie w dwójkę. Zarzucam zatem info na kilku forach i grupach motocyklowych na FB, tworzę fejsbukowe wydarzenie. Generalnie jestem pośrodku przygotowań do niemalże miesięcznego wyjazdu do Azji Centralnej (opisywanego w innym wątku) i temat Białorusi robię "po godzinach". Wiem, że muszę wszystko zrobić wcześniej, gdyż jak wrócę z Azji to czasu wystarczy mi tylko na przepierkę i trzeba będzie ruszać do Łukaszenki. W połowie kwietnia wrzucam informację, że zamykamy listę. Wszystko zaplanowane, zapięte na ostatni guzik.
Wyjeżdżam do Azji.
Wracam z Azji.
4 czerwca Maryśka pisze mi, że chyba jednak jadą z Janiną. Ale, że jak to? Przecież lista zamknięta od półtorej miesiąca. Trudno, nie mogę nic obiecać.
11 czerwca Maryśka pisze mi, że jednak jedzie Sama.
Gdzieś tam w międzyczasie brat kupuje przyczepkę na 3 motocykle.
No i w sprawy wtrąca się korpo, w której pracuję. Wysyłają mnie na szkolenie w piątek/sobota pokrywające się z zaplanowanym dniem wyjazdu.
W przeddzień wyjazdu zdzwaniamy się z bratem. Ustalony jest czas i miejsce zbiórki wszystkich uczestników w Terespolu. Jestem już nieco "przeszkolony", więc nie wychwyciłem, że brat właśnie zmienił porę wyjazdu z 8:00 na 8:30 i dorzucił informację, że jeszcze musi po drodze do Łodzi zajechać.
A szkolenie w korpo wygląda tak:
IMG_20190614_161745.jpg
IMG_20190614_162310.jpg
W dzień wyjazdu startuję autem ze szkolenia o 5:30. W domu jestem przed czasem. Przyjeżdża brat z zestawem, sprawnie ładujemy motocykle.
IMG_20190615_093411.jpg
Ahoj przygodo!
A nie! Zaraz! Jeszcze Łódź. Brak kupił on-line jakiegoś garmina i musi odebrać. W samym centrum. Z żalem zjeżdżamy z S8 i pakujemy się w wąskie osiedlowe uliczki. W końcu udaje się odnaleźć sklep. Brat idzie i wraca po chwili. Nie ma płatności kartą, a on bez gotówki. Idzie szukać bankomatu. A zegar tyka. Wraca. Nie znalazł. Robimy zrzutkę gotówki, którą mamy. Wystarczyło.
Tak, teraz jest Ahoj przygodo!
W międzyczasie przychodzi SMS od Maryśki, że jednak jadą z Janiną we dwójkę. Taki chaos jeszcze przed startem nie wróży dobrze, za to zapowiada, że będzie ciekawie.
Lawetę porzucamy w Białej Podlaskiej dzięki uprzejmości kolegi z forum/FB. Szybko zarzucamy bagaże i w drogę do Terespola. Jest 17:39.
20190615_171033.jpg
20190615_171048.jpg
Dojeżdżamy od Tesco spóźnieni o 15 minut. Stoją, siedzą, leżą i zdychają.

Jeden gość wygląda jak z katalogu FOXa. Coś mi jednak w nim nie pasuje. Tak, gość stoi w trampkach. Kolorystycznie pasują do reszty stroju. Nie, no luz - pewnie jest mu gorąco i zdjął motocyklowe. Jagna już opisała, co było dalej.
Jeszcze tylko 3 gości przyznało się, że są bez paliwa, więc musieli pojechać zatankować. A zegar tyka.
Ruszamy na przejście. Polska pograniczniczka wpuściła pod budkę tylko troje z naszej grupy dzieląc nas na dwie sekcje.
20190615_185053.jpg
Grupa szczęśliwców (ja, brat i Apex), aby przyśpieszyć bieg zdarzeń, jedziemy po odprawie od razu do pograniczników białoruskich. Tam zabierają nam paszporty i bilety i każą czekać. A zegar tyka.
Powoli zjeżdżają się ludzie z sekcji drugiej. Przyjeżdża moja Szynszyla.
- Chłopaki, jest problem.
- ?
- Czarek został
tak trochę aresztowany.
"Tak trochę"?!?! To da się kogoś aresztować "tak trochę"?
Stay tuned
PS
Nie mogę obiecać, że będę kontynuował tą opowieść. W końcu to wątek Jagny i czuję się nieco niezręcznie pisząc tu. Niemniej jednak wydaje mi się, że opisywanie tych samych wydarzeń z pozycji innej osoby może być dla czytających ciekawe. Natomiast obiecuję, że nie będę wyprzedzał zdarzeń opisanych przez Jagnę. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.