Laweciarstwo jest tematem wstydliwym, ale jakoś tak się złożyło, że z 12 maszyn pięć przybyło na lawecie, a dwa w busie
Na swoją obronę mamy końcówkę tylnej opony u Rafa oraz prawie zupełny brak gąbki w siedzeniu Jagny (znaczy DR Jagny oczywiście

)
Pakujemy się u Wasilczuka na podwórku:
Punkt zborny został przez Chemika ustalony przy terespolskim Tesco na godz. 18. w sobotę.
Nie wiem dlaczego, ale miałam mocne przeświadczenie, że dokładnie o 18.01 ekipa pod wodzą Chemika wyruszy i nie będzie żadnego czekania na spóźnialskich
Tymczasem jest 18.00 i są wszyscy oprócz Chemika, Olka i Szynszyli
Jest bardzo gorąco i z zazdrością patrzę na jedynego, któremu nie gotują się stopy.
Teddy-boy ma na sobie piękne, bialutkie i PRZEWIEWNE trampki.
Szybko okazuje się jednak, że nie bardzo jest czego zazdrościć, bowiem owe trampki to
JEDYNE obuwie, jakie posiada. Motocyklowe nie załapało się na podróż busem
Off w trampkach? Pewnie są i tacy, ale Teddy-boy do nich nie należy
Człowiek Bez Butów (dawniej Teddy-boy) postanawia stracić jeden dzień z wycieczki i wrócić się do Warszawy po bardziej odpowiednie obuwie, jednak bez pewności, gdzie ono aktualnie się znajduje
I tak murzynków (tfu) motocyklistów zostało jedenastu 
(ale tylko na chwilę )
Nadciągają ostatnie trzy maszyny i możemy ruszać na przejście. Wszyscy ostrzegali, byle nie na 19, bo zmiana szychty, no ale cóż. Wjeżdżamy punkt 19.
Papiery, papiery, pewnie byłoby sprawniej, gdyby było nas mniej.
Służba graniczna miła i sympatyczna, po pewnym czasie wychyla się z okienka i woła: "Zapraszam pana Cezarego".
Po czym słyszymy: "Ja pana nie mogę przepuścić przez granicę, gdyż jest pan poszukiwany. Mam obowiązek pana zatrzymać".
Przyznam, że był to dość niespodziewany początek naszej wycieczki
[cdn]