No i pierwsze zle wiesci. I tak wyjdzie ze kateemy sie psuja ale od poczatku.
Kilka dni temu zmienily sie drogi, wiecej ubitej gliny i hopki po kilka na raz. Zestroilem inaczej zawieszenie i latalem okrutnie po tych dziurach.
Wczoraj poczulem, ze jest cos nie tak. Coraz czesciej wypadalem z bandy.myslalem, ze jestem zmeczony. Ale jak kilka razy wyladowalem na przednim kole to postanowilem poszukac przyczyny w moto.
No i okazalo sie, ze tylny amor sie poci.
Zrobilem sobie rachunek sumienia. przed wyjazdem robilem serwis przedniego zawieszenia, natomiast tylne olalem bo brakowalo czasu i kasy. A jak wczoraj policzylem to juz 3 serwis amora ktorego nie wykonalem. Troche sporo.
W sumie nie jest zle, jezdzi skreca, skacze, ale niema juz tej pewnosci przy wiekszych predkosciach. Pytanie tylko czy bedzie sie powoli pogarszac czy rozj*bie sie w 2 dni.
Mozna powiedziec, ze kat mnie zawiodl ale to chyba raczej ja go zawiodlem obsluga.
Moral taki: przed wyjazdem robic serwis wszystkiego, co zaleca serwisowka!
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..."
|