Vartanesti-Eger
Wyjeżdżając z Rumunii przyszło nam podzielić się na dwie grupy.W związku z tym, że dolny śląsk miał jeszcze dzień w zapasie, trzeba było zakończyć tą winiarską wyprawę w Egerze.
Ja, Sławek i Maniek pognaliśmy zatem w kierunku miejsca gdzie produkuje się ten zacny trunek.Szybka akcja i decyzja o kempingu z którego można piechotą już przejść do sławnego ryneczku z piwniczkami.
Na początku delikatnie i nieśmiało uczestnicy degustacji porozumiewawczo zerknęli na siebie wymieniając uprzejmości:
-ależ proszę siadaj
-proszę Ty
-poprosiliśmy o kartę używając wszystkich znanych języków prócz grupy ugrofińskiej, która jak wszyscy wiemy jest zbyt barbarzyńska aby powiedzieć coś więcej jak:" tak", "dzień dobry" oraz" huj"!
Generalnie obsługa wybawiła nas z kłopotu mówiąc czysto po polsku :
-białe, czerwone, wytrawne? itd.....
Po kieliszeczku i pierwsze siorby oraz gulgnięcia rozprowadzają substancję po kubkach smakowych.
Na tym etapie moi koledzy nie zdradzają się ,że używają mniej znanych mi pojęć z zakresu sztuki picia wina.
Sławek objaśnia nam etapy degustacji: wygląd, zapach smak oraz zakończenie czyli finał... dla mnie osobiście brakowało jeszcze jednego elementu, który nazwałbym "jebnięcie".
Zostałem jednak zganiony za zbytnie upraszczanie sprawy i odesłany do karty w celu zakupu wina "dobrze zbudowanego i palącego zarazem"
Tutaj juz się pogubiłem i zaproponowałem zmianę piwniczki...
Picie na świeżym powietrzu bardzo podobało nam się ,ale związku z tym, że wino zaczęło już krążyć we krwi moi kompani juz byli gotowi dać kilka rad producentom oraz winiarzom jak mogą ulepszyć swoje wyroby...
IMG_1265.jpg
Przeszliśmy do degustacji pionowych oraz poziomych w których leciały już wina tematycznie oraz rocznikowo zbliżone....
IMG_1266.jpg
Przestałem już przywiązywać wagę do ekstraktów i bukietów, ale taka degustacja coraz bardziej zaczęła mi się podobać.
IMG_1283.jpg
Na tym etapie zrezygnowaliśmy z kieliszków a formą rozliczenia miary stały się butelki. ( 2l typu pet, dodam)
IMG_1268 2.jpg
IMG_1288.jpg
Mieliśmy takie założenie aby obejść wszystkie piwnice dookoła rynku.Plan jednak legł w gruzach mniej więcej w połowie.Na więcej już nie starczyło nam siły!!!!
To nie był jednak koniec degustacji! Na sam koniec wracając już na kemping przed oczami wyrasta święty Graal winiarskiego świata.
Wracasz sobie z komercyjnego rynku aby na sam koniec w lekkiej szarości mijającego dnia i zmąconej postawie ciała, ujrzeć mistrza....
Gospodarz zaprosił nas do siebie.
Co robić gdy Mistrz wprowadza Cię w swój świat i z pietyzmem nalewa poszczególne odmiany...
Jako dobrze wychowany człowiek nie potrafisz odmawiać i nie roniąc żadnej kropli chwalisz wszystko co podsuwa......
dalej już tylko wyobraźnia zaprowadziła mnie do śpiwora!!!!!