Będę chyba rekordzistą na forum kończącym relację po tak długim czasie, ale poczułem się zobowiązany, bo mój lubujący się w przecinakach brat dołączył do grona Afrikanerów.
Pewnie o samej Syrii wszyscy wiedzą już sporo, jednak kończąc relację z ostatnich dni mojego wyjazdu, chciałbym zwrócić uwagę na ważny wątek podróżowania BEZ motocykla. Brak landrynkowych kurortów i otoczki komercyjnej turystyki w tanich obskurnych hotelikach przyciąga wyjątkowych ludzi, o czym miałem okazję przekonać się nawet w dniu wyjazdu do Polski.
Każdy z nich wnosił coś nowego, bo były to różne narodowości i profesje (od studentów poczynając a na archeologach kończąc). Zrozumiałem, że zbytnie skupianie się na naszych AT przy tego typu wyjazdach wcale nie musi być tak pierwszorzędne, bo nie jest ważne czym jeździmy, ale jakich ludzi spotykamy na swej drodze (podciągnąłbym ten wątek również do posiadaczy różnych marek motocykli).
Jak wcześniej wspomniałem, poznana grupa ludzi okazała się tak duża, że mogliśmy pozwolić sobie na wynajęcie busa. A to w moim wypadku oznaczało zwiedzanie zabytków bez ciążących butów i niewygodnego stroju, tylko zupełnie na luzie, po cywilu

.
Sprzęt, który nas wiózł okazał się na tyle wyjątkowy, że mimo starań nie udało się nam domknąć tylnej klapy, co bardzo mi pasowało
Na dobrą sprawę nie musiałem martwić się o o żaden plan zwiedzania czy negocjacji ceny wynajęcia busa. Robili to ode mnie lepsi, bo poznany Niemiec, Joahim studiował arabski, a Australijczyk Chris już nie musiał studiować, bo mówił bardzo płynnie. Atmosfera była super, a widoki nienajgorsze
Nie tylko kierowca mi się podobał, ale to lusterko po lewej stronie
Dotarliśmy do bazyliki św. Szymona Słupnika, o czym dowiedziałem się będąc dopiero na miejscu

To fotka naszej grupy, z czego dwójka Polaków została w Aleppo
Kiedy przechadzałem się po ruinach bazyliki, zastanawiałem się, czy to gorący klimat miał wpływ na obfitą ilość objawień, proroctw i tworzenia doktryn w tym rejonie. Szymon Słupnik zaniechał zwykłej ascezy i postanowił całe życie spędzić na słupie. Nie schodził stamtąd nigdy, a władze bojąc się o bunt ludu i narodziny nowej religii (wzorem z chrześcijaństwa) zdecydowały nie tylko się go nie pozbywać, ale pozwoliły go wielbić. W ten sposób nasz bohater nie tylko głosił ze słupa kazania, ale krytykował nawet najbardziej potężnych władców.
Trochę fotek samych ruin:
Na wprost pozostałość po słupie, czyli główna sala konferencji:
Joahim jako asceta. Swoją drogą zakochałem się w nim od pierwszego głupiego tekstu ;]
Jeszcze trochę z zabytków:
Nie wiem jak on to zrobił, ale prosił żebym nie pokazywał nikomu..
Gotowi do eksploracji innego miejsca
I mijany miejscowy easy rider:
cdn