Obiecałem Kijankowi i reszcie więc piszę na gorąco: impreza nad tym dużym stawem trwa nadal, Ja wróciłem wczoraj kole 18.00 do domu, droga w jedna i druga mańke wyszła w sumie 1.120 km. czyli dwa dni jazdy i noc picia /ta informacja od braci Madziarów aby uważac na alkohol była sporym nadużyciem

/. Na miejscu węgierska mniejszość stara sie zapanować nad polską większością /tak-tak MNIEJSZOŚĆ!!! Naszych było pewnie dwa razy tyle co gospodarzy i pozostałych gości razem wziętych a jeszcze mieli do polskiej ekipy dołączyć wczoraj chłopaki wracajacy z Chorwacji/. Impreza BOMBA, Węgrzy zorganizowali specjalnie dla Afrikanerów otwartą knajpe w portowej marinie oddalonej od najdalej rozbitego namiotu może max ze 100 m. Za tłumacza robi Erwin, który po Węgiersku

nawija równie dobrze jak w zrozumiałym już dla nas, swoim ojczystym słowackim. Reszte napiszą ci, którym dane było zostać do niedzieli - aaaa jedyną atrakcją w czasie jazdy w obie mańki był oczywiście deszcz

i zamknięta w drodze powrotnej /czyli wczoraj/ z powodu jakiegoś mega wypadku autostrada z Budapesztu do Miskolca ale NICZEGO NIE ŻAŁUJE - BYŁO JAK ZAWSZE ZAJEBIŚCIE !!!