Wtorek 7.08.18
Wstajemy. Wczoraj ustaliliśmy, że śniadanie zjemy w drodze a wiec nie pozostaje nam nic innego jak zwinąć obozowisko i jechać dalej. 

Tego dnia w zasadzie nie dzieje się nic ciekawego. Taki typowy tranzytowy dzień. 
Jedziemy, tankujemy co 200 km (Marcina Trampek coś dużo palił, także 200 km i tankowanie) i jedziemy dalej. 
Punkt 9:00 stajemy na szybkie śniadanie i posiedzenie na tronie. 

I zaś jedziemy i jedziemy. Przyznam, że myślałam, że dużo gorzej będzie się jechało przez Ukrainę a tymczasem ta główna droga jest bardzo dobra. Kierowcy jeżdżą w miarę spokojnie i kulturalnie, często robią nam miejsce abyśmy mogli ich wyprzedzić. 

Dojeżdżamy do Kijowa i przejeżdżamy go całkiem szybko i sprawnie, za miastem zaliczamy obiad i gnamy dalej w stronę granicy. 
W miejscowości Baturyn zostajemy na nocleg. Jest rzeka, plaża, pole namiotowe ale ostatecznie lądujemy w domkach.
Przebrani już w zwykle ciuchy idziemy jeszcze po prowiant na kolacje i jutrzejsze śniadanie.
Próbujemy tez kwasu z butelki ale to jednak nie to samo co beczki. 
Dystans- niecałe 700 km 
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk