Ok. Jestem po wypadzie i tak to wyglądało: 
Cały sprzęt zmieściłem na linkach hamaku (tj. ubrania motocyklowe, kask, tankbaga). Użyłem do tego karabińczyków najtańszych (z alegro po 1zł), mam ich na stanie jakieś 10 sztuk. Reszta szpeju była w nieprzemakalnych torbach na motocyklu. Myślałem, że będzie z tym gorzej - jednak jest baja. O wiele lepiej niż z namiotem. Buty pod hamakiem (pod tarpem nie zamokną więc nie trzeba tak jak w namiocie z ubabranymi i śmierdzącymi spać w razie deszczu a wietrzą się), rzeczy na linkach wiszą w jednym miejscu i sprawiają wrażenie uporządkowania. 
Warunki były dosyć ciężkie, z czwartku na piątek załamanie pogody - bardzo silny wiatr i deszcz - który padał przez całą noc. Nie była to ulewa, ale padało całą noc. Temperatura w nocy spadła do ok 10 stopni lub mniej. 
Jako że pod śpiworem mam karimatę i w miarę ok rozwiesiłem tarpa - nie zmokłem ani nie zmarzłem (śpiwór puchowy też jest super). Wiatr nie był odczuwalny. Po zapakowaniu się do hamaka usnąłem i jak to zwykle bywa w przypadku hamakowania u mnie - w okolicy godziny 6 rano (położyłem się ok 12) byłem już wyspany i świeżutki 

 Leżałem sobie i przeglądałem neta bo nie chciało mi się ruszać z cieplutkiego gniazdka. Spało się wyśmienicie. 
Deszcz ponieważ zacinał, zamoczył część hamaka od strony głowy ale nie na tyle żeby mnie przemoczyć podczas snu. Myślę o jakimś patencie żeby sobie tam może jakiś kawałek folii rozwiesić na wypadek zacinającego deszczu po jednej i drugiej stronie. 
Natomiast z 3 zaplanowanych noclegów tylko 1 spędziłem w hamaku. I powód tego znajduje się na obrazkach 

 Drzewa są owocowe.. a co za tym idzie są mieszkaniem dla setek czy może tysięcy owadów. Być może przez moje zaniedbanie lub jakiś błąd, jakimś cudem do moich zawieszonych motocyklowych ciuchów powłaziły dziesiątki skorków/szczypawic. Rano walczyłem z pół godziny żeby się tego tałatajstwa pozbyć. O dziwo do samego hamaka nie wlazły - nie wiem czemu. Ale nigdy nie widziałem tyle tych owadów w jednym miejscu.. dosłownie rój.
Wspięły się chyba po spodniach szkodniki jedne i rozlazły się na kurtkę i do kasku... Efekt  był taki że zwinąłem hamak i rozbiłem namiot (testy w warunkach kontrolowanych pozwoliły mi zabrać go na wszelki wypadek). I miałem lekką chwile zwątpienia co do hamakowania... czyli myślałem o powrocie do namiotu na stałe. 
Jednak dwie kolejne noce w namiocie sprawiły, że przypomniałem sobie dlaczego przeniosłem się na hamak. 
Dzisiaj zamawiam 
moskitierę, która mam nadzieje problem owadów rozwiąże. Ciąg dalszy testów niebawem. 
Nocy w hamaku w tym sezonie: 4 
Nocy w namiocie: 2