Gilu, wyostrzymy kalendarz, kropelki rozweselające również mogą mieć w tym udział

.
Sneer, opis madmaxa jak najbardziej kompletny

Szkoda, że czasem ten gruzawik na którejś serpentynie, faktycznie staje się kupą gruzu.
A my dalej, znaczy się tylko z opowieścią.
Elka nadana, ja mam bilet, czas na łowy. Zlokalizowałem spożywczo-monopolowy w pobliżu dworca, czynny 24 godz.

Tradycyjnie, nieśpiesznym krokiem, obszedłem miasto. Na tej kontemplacji, znienacka dopadł mnie wieczór, więc zapragnąłem odpocząć na ławce w poczekalni. Pociąg odjeżdżał wczesnym rankiem, niezbędne zakupy (


) miałem ogarnąć bezpośrednio przed wyjazdem. Ale wpierw odpoczynek…
Morfeusz to fajny gość, zazwyczaj umożliwia reset. Niemniej, czasem, pojawia się gruby Garcia i nie pozwala na dokończenie tego przyjemnego procesu. W moim przypadku, stróż prawa objawił się w postaci chudego, młodego policjanta, w otoczeniu świty; który to chłopak był zdezorientowany całą sytuacją bardziej niż ja.
-Po rosyjsku mówisz?
-Owszem.
Widzę lekką ulgę na twarzy młodego. Chwilę porozmawialiśmy i ruchem ręki odprawił towarzystwo.
-Skąd, dokąd, masz bilet?
–A mam.
-A paszport? Pokaż.
I tu wyjąłem moje tajne zawiniątko, z wszelakimi papierami granicznymi, walutą różniastą, i jeszcze wypadło mi coś.
-A co to?
-Nic wielkiego, to tylko schemat elektryki w moim motocyklu.
-Jaki motocykl? Jaki schemat? Młody policjant zgłupiał zupełnie.-Piłeś.
-Ja? Boże broń, a skąd

. No dobra, jedno piwo..
Dogadaliśmy się w końcu, schemat podłączenia CDI pozostał cedeikiem, a nie domowej bombki

. Chłopak zaprowadził mnie do dworcowego hotelu i przypilnował, abym zakupił miejsce. Dostałem ręcznik, pościel i do łóżka. O tej noclegowni wspominał mi ktoś wcześniej, nawet jej szukałem, ale nie wpadłem na pomysł, że może znajdować się w jednym wejściu z pralnią ;-) Cena niewygórowana, pokój dwuosobowy to kwota około 15- 20 zł. W sumie nawet dobrze, że ktoś uprzejmie doniósł, a policjant był wyrozumiały, bo wyspałem się dobrze i to nie w areszcie

. Jednakowoż myślę, że młody na pewno był wystraszony ( co tu zrobić z innostrańcem z tajemniczym kolorowym rysunkiem? ).
Rankiem zrobiłem zakupy, pomogłem paniom z całodobowego pogonić natarczywych meneli i spotkałem mojego anioła stróża, który bardzo żywo zainteresował się, czy aby wszystko w porządku, czy wyspałem się. Życzyliśmy sobie wszystkiego najciekawszego, niemniej, odnotowałem ulgę na jego twarzy, gdy już wsiadłem do pociągu

.
A tam znów przedział koedukacyjny. Tym razem, trzy panie. Młoda, ze słuchawkami na uszach, totalnie niekompatybilna. Średnia, z córką. Najstarsza- nauczycielka. Oglądaliśmy Maszę i niedźwiedzia, rozmawialiśmy o wszystkim. Wypożyczyłem naczynia od kierownika wagonu i mogłem wrąbać vietkonga, którego w wersji maxi, podobnie jak i tysiące innych specjałów, można zakupić na większych stacjach, na których skład zatrzymuje się na dłużej. Obserwowałem technikę sprzedaży obwoźnych sprzedawców wszystkiego, począwszy od zegarków i biżuterii, poprzez wielkie, suszone ryby, skończywszy na futrach (tylko po co to komu latem w stepie?). Zabawnie targowali się z kierownikiem, aby nie płacić za przejazd.
Spacerowałem po pociągu, a później czytałem Komsomolską Prawdę, w wersji białoruskiej. Z tegoż periodyku dowiedziałem się, że Gorbaczow również nie był „nasz”, znaczy się ich, bo zgodził się na pieriestrojkę. Biedni ci mieszkańcy ZSRR, ciągle wszyscy ich zdradzają. Pewnikiem o świcie

. A ja wyspałem się na zapas. Trochę pomagały mi w tym znieczulacze techniczne i fakt, że żadna z towarzyszek podróży nie grała na bakałajce ;-)