Odniosę się do Ciebie Mirmil:
1.Jak byś jechał swoim, to byś się nie bal, że się zepsuje po drodze?
Nie
2. Kupić nowe moto,lub w idealnym stanie.
Nie mam tam zaufanych znajomych bądź takich, którzy mogli by to zrobić
Ja kupiłem swoją dr650se w usa, miała rok i 300 mil na liczniku.
W usa przejechałem się nią dwa razy , dokupienia duży zbiornik i wysłałem do Polski, oczywiście droga morska, w kontenerze.
Po miesiącu odebrałem w Polsce, założyłem bagażnik i kufry i pojechałem do Chin.
Wróciłem
W sumie 16 000 km przez prawie 2 miesiace.
W trakcie wyprawy raz wymieniłem olej.
Po powrocie zmieniłem opony i dopiero wtedy wypyscilem z nich powietrze , które było pompowane w Usa,a może jeszcze w Japoni?
3. Transport morski. Wysłałem kilkanaście kontenerów z USA do Polski, nigdy nie zauważyłem niczego zlego. Nie raz motocykle były podwieszane na platformach, lub staly pod autami, wysyłałem czasami 3 auta i 4 moto w jednym kontenerze, nigdy nie miałem uszkodzenia. Wiec nie wiem o czym mowisz.
Pisałem, że inaczej s[rawa wygląda z wysyłką całego kontenera a inaczej, jak ładują pakę do kogoś na dostawkę. Ja widziałem przerdzewiałe po miesiącu, powgniatane i połamane. To chyba u nas lub ADV było kiedyś o tym pisane. Ja spękałem - Tobie gratuluję.
4.Zamiast pożyczać za 80$ na dzien, lepiej kupić nowy z salonu, za $6000, pojeździć przez 2 miesiące i odsprzedać za 4000. Kupców byłoby duzo.
W Kalifornii możnapojazd zarejestrować na siebie, jeżeli ktoś użyć Ci adresu. Jeden gościu pomaga podróżnikom, nie musisz nawet być na miejscu, robisz wszystko online lub korespondencyjnie.
Koszt $200 i odbierasz pojazd zarejestrowany na siebie, mimo, że jesteś zwykłym turysta.
Tego typu ekwilibrystyki nie wchodzą w grę
20 000 mil? Na 2 miesiące to ponad 500 km dziennie, bez dnia odpoczynku. I Ty jeszcze chciałeś to zrobić po terenie. ...
te 20000 mil to oczywiście przenośnia i liczone łącznie z dojazdówką z NY, a po autostradzie i 1k km dziennie to nie jest jakiś wyczyn. Generalnie według googla moja trasa miała coś koło 17 k km w wersji maks na 52 dni na miejscu, z czego około 10 k km było albo po autostradach albo po super asfaltach. Scenariuszy na trasy miałem kilka - wszystkie uzależnione było od ewentualnego frachtu
Jeszcze raz mogę tylko podziękować za chęć.

Teraz nie bardzo widze sens dyskusji, co mogłem zrobić i dlaczego nie zrobiłem - nie zrobiłem, nie pojechałem i tyle w temacie. Widzę ryzyko, że idziemy powoli w stronę bicia piany i gównoburzy - nauczony doświadczeniem zmykam z wątku, który założyłem z intencją poszukiwania kompana i szkoda, że tak nie zostało.