24.Goreme- gdzieś między Akbaslar i Naipler 13.07
115036-115769/733
Jest 6 rano. Pierwsze słowa, jakie Wera powiedziała po obudzeniu się: „Nie było tego Mariana z „Mam Talent””

? Jak się okazuje, ma na myśli muezzina…
Z Goreme urywamy się dość wcześnie także trzeba wypychać zapakowaną TDMkę pod górę na ulicę.
Wcześniej jednak po raz ostatni podziwiamy posykujące kule z uwieszonymi pod spodem ludźmi jak jajka w koszyku wielkanocnym.
Przejazd przez Turcję centralną to proces długi i monotonny. Jest płasko, gorąco, słonecznie i pusto.
Tylko w oddali raz na jakiś czas daje się zauważyć jakieś urozmaicenie terenu.
Niektórzy zmuszeni są prowadzić koczowniczy tryb życia.
Coś w motocyklu wciąż szoruje, czasem zgrzyta i popiskuje w okolicy silnika czy napędu. Słychać to najmocniej przy małych prędkościach.
W każdej większej miejscowości korzystamy ze stacji benzynowej.
Droga płaska i prosta, gorąco. Nic się nie dzieje przez wiele kilometrów.
Tankowanie, jedzenie przy drodze, kawa, herbata, zimna woda, tankowanie. Teraz to już „codzienna rutyna”. Tak to pewnie już jest w każdym wielkim kraju kiedy przejeżdża się go tranzytem.
Zmierzch zastaje nas blisko niczego. Po krótkich poszukiwaniach odpowiedniego miejsca na obóz, instalujemy się niedaleko od drogi osłonięci dużym drzewem.
Widok z namiotu na dolinę. Namiot ma to do siebie że widok z "drzwi" może mieć wiele odsłon a my zawsze możemy wybrać tą właściwą...
Tutaj też zjadamy żelazny zapas, czyli danie prawdziwych trawelmaniaków. Spagetti z czymś tam w proszku z torebki.
Jak na te warunki i stopień zgłodnienia nawet łatwe i smaczne. Wystarczy zalać gorącą wodą i poczekać 10 minut i zjeść.
Pełne brzuchy to podstawa.
Dla dociekliwych: N39.57431 E028.40513
http://goo.gl/maps/rcYMF