Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02.08.2017, 06:09   #15
CeloFan
 
CeloFan's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 588
Motocykl: brak
Galeria: Zdjęcia
CeloFan jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 18 godz 51 min 54 s
Domyślnie




10.Findikli-Ubisa 30.06
110599-110999/400


Rano, po słabowatym śniadaniu i przyglądaniu się parom schodzącym do restauracji, po wnioskach i przemyśleniach na temat nierządnego prowadzenia się niektórych niewiast w tym kraju, czmychamy na równą, czystą i prostą asfaltową drogę turecką ku Gruzji.



Do granicy z Gruzją zostało niewiele i tyle też tam jedziemy. Turcy na granicy pieczętują, pytają, oglądają i sprawdzają papiery, piszą w komputerach i zeszytach co się da. Gruzini nie. Tu piękna pani o czarnych oczach wielkich jak spodki i długich jeszcze czarniejszych włosach patrzy w paszporty, coś tam wpisuje do komputera, kieruje na nas kamerę i pokazując błyszczące śnieżną bielą zęby szczerze i zupełnie nieformalnie wita nas po rosyjsku i angielsku żebyśmy na pewno zrozumieli. Można się zakochać bez pamięci.

Cała operacja, łącznie ze stroną turecką trwa nie dłużej jak godzinę i to tylko ze względu na kolejkę. Proporcje czekania Turcja-Gruzja to 90%-9%. 1% to przepychanie motocykla i rozmówki z celnikami o naszej podróży.
Tuż za granicą wymieniam trochę twardej waluty w kantorze na gruzińskie Lari.
Pierwsze wrażenie...





A że mamy już za co, to i kawę w Batumi pijemy przy deptaku, i obiad jemy porządny nieopodal fortecy na wsi i motocykl tankujemy bez lęków budżetowych.



Batumi















Gruzja to przede wszystkim Mercedesy ale czasem i Audi się trafi.





Jest też plan. Mamy zamiar pojechać tam gdzie ktoś już był i wskazał to miejsce na mapie podając współrzędne w Necie. Wodospady, zieleń i natura.
Przywołuję współrzędne z pamięci Garmina i jedziemy.





Kończy się nasze poszukiwanie wodospadów na drodze z luźnego kamienia, zdziwionej starszej kobiecie, która na pewno widziała motocykl po raz pierwszy w życiu, opuszczonych domostwach i upale sięgającym w najgłębsze ostępy ludzkiego organizmu.
Po raz kolejny wieści z Netu są nieprzydatne. Zamieniamy więc miejsce z Netu na widoczną gołym okiem, pięknie położoną i starą cerkiew z prawdziwym brodatym popem, zawodzącymi śpiewem kobietami ubranymi w czarne suknie i tajemniczą studnię zarośniętą w środku czymś jak bluszcz.















Choć nie przepadamy za zabytkami sakralnymi, to miejsce ma w sobie wiele magii i jest pięknie położone na wzgórzu z widokiem na okolice.
Nie wchodzę do cerkwi. Po raz pierwszy w historii moich butów przeszkadza mi ich trzeszczenie. Na pewno przerwałbym śpiewy matron, więc po rozpoznaniu wszelkich zabudowań z zewnątrz, ruszamy dalej przed siebie.



Piękna widokowo droga prowadzi nas wzdłuż szeroko rozlanej rzeki Kwirila, której to płaskie i trawiaste brzegi i bezkresna przestrzeń aż zapraszają na biwak i nocleg. Jest na to jednak za wcześnie.

Dopiero teraz, kiedy droga zaczyna wcinać się w góry staje się jasne, że tutaj tak łatwo nie będzie z miejscem do spania. Rzeka owszem jest, ale kilka do kilkudziesięciu metrów niżej niż by się chciało. Dopiero po dłuższym czasie wypatrujemy zjazd nad trawiasty brzeg rwącego potoku o wdzięcznej nazwie Dzirula.





I dobrze. Namiot, kolacja, podglądanie świetlików, tysiące gwiazd nad nami, wieczorne pogadanki, karty, mycie i spać.



W nocy budzi mnie gadanie w obcym, ale podobnym do rosyjskiego języku. To kilku Gruzinów przyszło zapewne zaciekawieni motocyklem i namiotem. Rozmawiają głośno, śmieją się i w końcu zaspokoiwszy ciekawość idą w swoją stronę. Nawet nie musiałem wychylać się z namiotu.

Dla dociekliwych: N42.10807 E043.24921
http://goo.gl/maps/QIQb
__________________
Pełne zadowolenie składa się z małych uciech rozłożonych w czasie.
https://www.facebook.com/CFact1/
CeloFan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem