Doświadczenie pokazuje że postój na 5 minut rzadko kiedy jest pięciominutowy

.
Jednemu starczy 5 minut a drugiemu trzeba 10 - tu trzeba być elastycznym i się nie napinać. Ostatnio miałem taką rozmowę z kolegą który pojechał do Rumunii (trasa po czarnym) i że tak powiem "przewodnik" zatrzymywał się na stacjach na tankowanie i siku. Potem ogień dalej. Robili po ok. 900 km dziennie co jest chyba lekką przesadą, rozumiem dojazdówkę ale taka gonitwa na miejscu jest moim zdaniem bez sensu. Tankowanie, siku, kupa, fotka, tankowanie....
Ktoś ostatnio wrzucił gdzieś do netu trip GSem - 1150 km po Kaszubach i Pomorzu. Nazwaliśmy to tripem na hot doga, bo ponad 1000 km po Polsce w 1 dzionek, no niby da się tylko po co? Jaki cel takiej wycieczki? Oprócz przechwałek w necie co może być dla kogoś ważne nie widzę tutaj większego sensu.
My w zależności od pogody, klimatu i samopoczucia latamy w blokach 100-250 km i przerwa (tyle ile trzeba). Z rana przy dobrej pogodzie i bogatym śniadaniu tak jak już wspominałem wcześniej do południa wielokrotnie robiliśmy po 500 km. Potem zmęczenie daje znać o sobie i przebiegi pomiędzy przerwami skracamy. W gorącu co najmniej pół litra płynów co postój, który wyznacza wysychanie ciuchów po namoczeniu i fakt, że zaczynamy się pocić (ok 1 godzina w 40 stopniach).
Nie polecam nawadniać się wodą lepsze są napoje z tzw. wuzzlami, dość powszechne na wschodzie wszelkiego rodzaju pulpy z pomarańczy, aloesu, ananasów czy innych owoców (woda z kokosa rewelacyjna). Nawadniają zdecydowanie lepiej, starczają na dłużej a dodatkowo pulpa jest dość sycąca i można dłużej pociągnąć bez porządnego posiłku.
Radio, ja właśnie tak pojechałem w Pamir w zeszłym roku. Akurat udało się zebrać zgraną grupę, podobnie jak w tym roku. Gdyby było tak jak piszesz to oba tripy powinny skończyć się porażką. Uważam, że przed takim wyjazdem nieznanych sobie ludzi należy się spotkać, ustalić zasady gry. Bez spotkania ludzi na żywo, wypicia wspólnie paru browców i szczerej rozmowy kto i czego oczekuje od pozostałych to się raczej nie uda. To tak jak często ludzie jeżdżą na wyprawy zorganizowane (niekoniecznie motocyklowe). Sam byłem to wiem jak naród marudzi i truje doopę przewodnikowi (a ile jeszcze, kiedy dojedziemy, za mało offu, za dużo offu, kiedy postój ....). Jak ktoś organizuje takie wycieczki, robi to dla kasy i pewnie się z tym liczy, gdybym takich narzekań miał słuchać na wyprawie niekomercyjnej to chyba mimo obaw czy dam sobie radę wolałbym jechać samemu.