6/7.Istanbul-Istambul 27.06
0km
Śniadanie na dachu z widokiem na panoramę Bosforu i znów w miasto...
Że Istanbul oferuje zabytki i rozrywkę każdy wie.
Oglądając jednak tylko grafikę w Google albo fotografie znajomych, nie ma się pojęcia o ogromie najważniejszych budowli, woni fajek wodnych dochodzącej z palarni, hałasu i pozornego chaosu panującego na wielkim placu blisko największych atrakcji.
Kaskada barwnie ubranych ludzi przelewa się we wszystkie strony, każdy coś mówi, gestykuluje w swoim języku.
Jedni sprzedają wyciskane pomarańcze, zimne pocięte w księżyce kawałki arbuzów, pocztówki, pamiątki, korale, suknie, chusty, nakrycia głowy, karty pamięci do aparatów i baterie z walizki, inni zachęcają turystów do przejażdżki po cieśninie turystyczną łodzią, do wynajęcia przewodnika po mieście albo samochodu.
Hotele mają swoich przedstawicieli a w kiosku można kupić zimną wodę. Można też przysiąść w jednej z wielu kawiarenek, zjeść kebap i wypić kawę.
Nas namówił na wycieczkę statkiem po Cieśninie Bosfor jeden z młodych ludzi na placu. Wygląda to tak, że kupuje się bilety u pana z tablicą stojącego na placu. Wpisuje się w bilet swoje nazwisko i czeka aż uzbiera się minimalna opłacalna ilość ludzi, lub odpowiednia godzina wypłynięcia. Zbiera nas w stadko zażywny Turek w średnim wieku i dziarsko krocząc przed siebie nawołuje wszystkich podnosząc jednocześnie rękę z reklamą jego firmy. Jest nas kilkanaście osób i wszyscy przedzieramy się między samochodami przez wąskie uliczki do małej przystani z pływającym pomostem.
Wąską kładką przedostajemy się na statek i zajmujemy ławki przy burtach.
Sama wycieczka ma trwać trzy godziny, jednak zostaje skrócona do dwóch. Nasz przewodnik mówiący po angielsku bardziej zajmuje się młodymi dziewczynami niż opowieścią o zapewne wzniosłej historii miejsc, które mijamy po drodze.
Zimny wiatr rwie szaty na wszystkich a słońce nie ogrzewa wcale tak jak można by się spodziewać. Popłynąć warto, ale tylko raz i może z innym, mniej naładowanym testosteronem przewodnikiem.
Prócz zabytków widać też inne oblicze Stambułu.
Koty są tu ogólnie poważane
Wygłodzeni po trudach rejsu, zaglądamy do jednej z restauracji. Jest naprawdę smacznie a nawet wytwornie. Tu zajadamy kebap w wersji exclusive, popijając słodką herbatę aż do północy leniąc się w wygodnych, wyściełanych poduchami sofach.
Łazęgowanie, oglądanie, wycieczka statkiem, restauracja, gapienie się na ludzi, drobne zakupy, kebaby, śmichy chichy
Wera nawet chciała coś dorobić na obczyźnie...
...i o północy spać. Ogólnie komercja, ale w dobrym wydaniu. Trochę egzotyki, trochę naciągania i targów. Mrowie turystów takich jak my i różnych osobliwości. Cały świat w pigułce. Wszystkie kultury w jednym miejscu. Cała drabina społeczna.