Let's Go!
Widok z okna z jednej strony mamy taki:

Jeszcze nie wiemy, ale w te właśnie widoczne góry będziemy dziś wjeżdżać
Z drugiej strony mamy widok na park maszyn
Po śniadaniu chwila na chillout.
Gospodarz pojechał po ichniejsze dudki dla nas, natomiast Wiciu skoczył do spawacza bo mu się wajcha hamulca oderwała w tym misiu zwanym katełem.
Wiciu wrócił, gospodarz przywiózł dudki ale....
Zaczynają się nad nami zbierać ciemne chmury.
Kropelka po kropelce i mamy deszcz.
Jeźdźcy już ubrani a tu klops.
Wojtek wykorzystuje sytuacje i sprawdza co mu piszczy w xtz.
Okazuje się, że padło któreś łożysko.
W trakcie gdy jedni wybijają łożysko drudzy znów mają chill
Przeczekaliśmy deszcz i ruszamy. W końcu.
Nie, niesprawdzałam fejsa

Dużo zdjęć robiłam telefonem. Zawsze go miałam pod ręką, nie to co aparat.
Jedziemy i jedziemy i wciąż widzimy Jezioro Ochrydzkie. Jest ogromne.
Czasem trafia się wąska ścieżka w krzakach
Aż w końcu trafiło się trochę błota.
Wprawdzie widać, że droga jest robiona pod asfalt ale i tak nam się podoba.
Momentami błotko jest mega śliskie. Czasem zjeżdżamy na pobocze, gdzie podłoże jest jeszcze nierozjeżdżone.
W takim właśnie miejscu Wojtek zalicza niezłą glebę podczas której boleśnie tłucze żebra.
Tak naprawdę mało brakowało by gruchnął w przepaść ściągając za sobą pasterza. Zatrzymał go głaz w którego trafił.
W czasie kiedy niektórzy walczą z przyczepnością Kosmal dojechał już na krzyżówkę. Twierdzi, że czekał na mnie, Wicia i Wojtka z 15 minut.
Natomiast reszcie grupy dojazd do nas zajął 50 minut!
Grupa nas dogoniła, Neno zaczął prowadzić, błotko się skończyło.
Wjechaliśmy na piękny szuterek w górach. Kilometry dość szybko lecą, czas też. Niedługo będziemy szukać noclegu.
Gdzieś się na chwilkę zatrzymuje, brakuje mi nogi i buum. Chłopaki mają powód do śmieszkowania i focenia.
Czas się kończy, rozbijamy obóz.
Niestety nie zdążyliśmy posiedzieć przy ognisku. Ciemny chmury znów nad nami zawisły. Przyszła burza jakiej jeszcze nie widziałam. Przyszła tak szybko, że nie zdążyłam dobrze przypiąć namiotu ani schować graty do środka.
Wszyscy się pochowali do namiotu.
Wojtek darł się z niego niemiłosiernie. Chyba się chłopak bał.
W videło da się usłyszeć jego krzyk