No to jedziemy dalej.
Wstajemy wcześnie i trzeba powiedzieć że jest rześko. Wpadamy do Aralska, wymieniamy kasę i jedziemy na stację zatankować. Okazuje się.że Michałowi coś nagle wsysa olej w Tenerce więc stoimy na stacji i dolewamy po tankowaniu. Motocykle też palą sporo więcej. Za przyczynę.tego stanu uznajemy paliwo, które zatankowaliśmy wcześniej. Ja spaliłem całe ale Michał ma jeszcze pełen baniak, który przeznaczamy na paliwo do kuchenki.
Zapomniałem o tym że wczoraj spotkaliśmy zajebistych chłopaków na katach 690, którzy nie bez problemów technicznych jadą 3 miesiąc z Europy do Azji.Niemiec i Szwed twarde chłopaki. Zrobiły ponad 500 km po dnie aralskiego z czego znaczna część w kopnym pachu. Pamiątkowe fotki też były. Za naprawę aralskiego wzięli się.Duńczycy i chłopaki mówią że zbiornik powoli się.napełnia. Kto wie może jeszcze wróci do dawnych rozmiarów.
Gonimy dalej i widzę że z naprzeciwka napiera na nas maluch. Ja pitolę maluch w Kazachstanie

Ale maluch jedzie na polskich blachach. No to już musiałem go zatrzymać.
Stajemy i okazuje się.że to Arkady Fiedler dyma do Azji Centralnej. Zajebiste spotkanie w końcu jakaś atrakcja. Rozmawiamy chwilę ale Arkady ma plan i musi gonić.dalej. Zajebiście spotkać naszych na kazachskim zadupiu.
BTW to już przedsięwzięcie biznesowe. Arkady jedzie maluchem a za nim leci ekipa filmowa busem, która akurat gdzieś się zawieruszyła.

Pytamy Arkadego o stacje paliw i żarcie i okazuje się.że wkrótce coś będzie. Zatrzymujemy się.na popas w lokalu. Wrzucamy na szybko zupo/drugie i zbieramy się.do wylotu. Przed knajpą spory ruch bowiem w pobliżu nie ma zbyt wiele miejsc na odpoczynek. Zajeżdża motocyklista na nowiuśkim goldasie. Leci z plecakiem z Samary. To uzbecki motocyklista z Taszkientu. Jedzie w samej zbroi i zachwala to rozwiązanie. Mam inne zdanie i tłumaczę że jak lecę w kurtce to wiatr mnie owiewa i jak jestem spocony i jest mi przyjemnie chłodno.
Jaki wiatr? U mnie nic nie wieje. Hmmm. No OK, na goldasie może i nie wieje.
Gonimy dalej w poszukiwaniu paliwa. Stacja jest daleko ale w końcu udaje się.nam do niej dojechać a tu zonk. Brak paliwa. Gość na stacji zeznaje jednak że tu kolega obok (wskazuje na budynek sto metrów dalej) ma paliwo i chętnie sprzeda. Za chwilę.pojawia się sam zainteresowany oferując benzynę. Nie chcemy jednak lać tej benzyny bo nie wiadomo co to może być. Tankuję z zapasowego Rotopaxa i jedziemy dalej. Jedziemy i z daleka widzą czarne, burzowe chmury. Ups. Zakładam membrany bo nie mam ochoty zmoknąć. Wkrótce wjeżdżamy w tą burzę.i opady są.bardzo intensywne do tego okropnie wieje. Planowaliśmy kolejny biwak w stepie ale przy tej pogodzie to będzie słaby pomysł. Jadąc widzimy jak zagłębienia w stepie pomału wypełniają się.wodą. Nie mamy ochoty wepchać się.w taką breję. Zresztą zjazdy z drogi też.nie ma więc lecimy dalej. W końcu docieramy wieczorkiem do miasteczka gdzie znajduję w navi jakiś.hotel przy hali sportowej. Samo miasto to jakaś.przemysłowa osada. Coś tam wydobywają ale niestety nie wiem co. W każdym razie przemysł ciężki. Wbijamy się ale cena ścina mnie z nóg 10000 Tenge. To niby ok 30$ ale jak na warunki kazachskie to majątek. Ponadto kobita mówi że nas przenocuje ale jutro przyjeżdża grupa i mamy spadać przed 6. Nie ma też śniadania. Pomysł z dupy. Jedziemy do miasta szukać czegoś innego. W końcu udaje się.nam znaleźć lokal w który nas przenocują a dodatkowo motocykle możemy zaparkować na zamykanym podwórku. Ok. Bierzemy 6500 Tenge, zajebisty pokój. Sam lokal wygląda jak pokoje na godziny ale jest w porządku. Nie mamy jednak kasy gdyż nie chcieliśmy wymieniać zbyt dużo Tenge więc lecimy do miasta do bankomatu i na żarcie zaklepując miejsca w hoteliku.
Trafiamy do knajpy z super jedzeniem, w której jesteśmy nielicznymi gośćmi.

Jest przyjemnie jednak po deszczu jest chłodno i cieszę się.że nie muszę spać w mokrym stepie pod namiotem. Dach nad głową się.przyda. Zbliżamy się do Rosji i postanawiamy nie lecieć na Samarę lecz jak najszybciej znaleźć się.w Rosji. Kazachstanu mamy dość na długo więc będziemy się kierować na przejście w kierunku Orenburga.