Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.10.2016, 11:21   #92
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,176
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 6 dni 22 godz 21 min 31 s
Domyślnie

Toktogul - Szymkent

Rano budzą mnie jakieś.hałasy. Słyszę sporo głosów, tętent kopyt i hałas samochodów. Co jest kurwa Wyłażę z namiotu jest coś pomiędzy 4 a 5. Rozglądam się dookoła i widzę kilka samochodów, ludzi na koniach i osłach. Niezły ruch. Wszyscy z siatkami, podbierakami i sprzętem do połowu ryb. Dostrzegam też naszych przyjaciół z wczorajszego wieczora. Zaciekawiony zbiegowiskiem ruszam w ich kierunku obczaić o co kaman. Okazuje się.że w pobliżu naszego obozu chyba z pół wioski nastawiło się na rybałkę. Michał też się.pokazał i razem idziemy do zbiegowiska. Narodu chyba ze 30 osób albo lepiej. Właśnie kończą połowy. Przez całą noc złapali jedną sztukę. Ja pitolę., jedną tylko dopytuję.
No jedną.i to niewielką. Hmm dla mnie spora.

Obowiązkowo muszę.zrobić sobie fotę ze zdobyczą. OK. Tubylcy domagają się.żebym jeszcze z tą rybą.wlazł na osła bo na foci będzie to lepiej wyglądać. Z osła rezygnuję bo to złośliwe bestie. Ale fota z rybą jest.

Ciężkie bydle. Waży z 10 kg to chyba tołpyga ale nie jestem ekspertem.
Dobra koniec szopki. Wszyscy rozjeżdżają się z łowiska w kierunku domostw. Podchodzi do mnie jeszcze 2 tubylców, proszą o fajkę i zapytują czy aby nikt nas nie niepokoił. Odpowiadam że wszystko git. Gdyby co to wal do nas. Nikt nie ma prawa was tu ruszyć. Ochrona kuwa. Uśmiałem się. Ale to całkiem miłe.
Szybkie śniadanie ale okazuje się.że nie mamy wody. Przypomniałem sobie że zabrałem filtr do wody nie wiem na jaką cholerę ale jednak się.przydał. Herbata, kawa i ruszamy przed siebie. Chłopaki ruszyły przodem a ja coś.zamarudziłem po drodze. Kurcze nie widzę ich. Gaszę moto ale nie słyszę.nigdzie motocykli. Dobra spokojnie w kierunku asfaltu. Gdzieś ich namierzę. Wybijam się.do M41 i widzę że to nie ten zjazd, którym zjeżdżaliśmy wczoraj do jeziora. Cofam się kilka kilosów do wczorajszej trasy. Widzę chłopaków stojących pod sklepem. OK. Jedziemy dalej. Jeszcze postój na uzupełnienie płynów. Kupijemy wodę i batony i dalej.
Jedzie się.po prostu rewelacyjnie. Jest przyjemnie chłodno, droga kręta i urozmaicona, asfalt zajebisty. Zaczynamy pomału wspinać się.pod górę. Wspominano nam o przłęczach w drodze na Biszkek i chyba się.do nich zbliżamy. Przy drodze stoją.stragany z miodem. Pomału z przyjemnego chłodu robi się.po prostu zimno. Przełęcz ma ponad 3000 metrów, przy drodze leży śnieg, wieje wiatr. Ale nie ma na co narzekać jest git.



Gonimy dalej w kierunku Biszkeku. MIjamy jakiś.tunel i tankujemy na stacji. Po drodze przełęczy jest kilka. W końcu wydostajemy się.już na płaskie i trafiamy na korek. Co jest? Hmmm. Szlaban i pobór opłat. Jadę pierwszy i omijamy cały korek i przeciskamy się szparą.obok szlabanu. Ktoś tam coś machał do nas ale pognaliśmy dalej. Zbliżając się do Biszkeku odbijamy w lewo drogą w kierunku Szymkentu kierując się.na przejście graniczne z Kazachstanem w okolicach Taraz. Docieramy do granicy a upał staje się.nie do wytrzymania. Znowu kole 40. Kirgiska strona miła i przyjemna. Burak po drugiej stronie każe nam stać na słońcu. W końcu podjeżdżamy do okienka ale kierują nas do budynku a tam dziki tłum. Mały ruch graniczny. Ja pierdolę. Masakra. Cały czas jakieś awantury, ktoś się.pcha, krzyki, słabo jest ale twardo stoimy. Jak już prawie docieramy do okienka woła nas jeden z żołnierzy że mamy wrócić z powrotem do okienka na zewnątrz. OK. Jakieś zamieszanie, nie wiem o co chodzi. Idę zapalić fajkę i łapie mnie mundurowy że niby mandat mi daje bo tu palić nie wolno. Kurwa a skąd mam wiedzieć że nie wolno stoję na dworze inni też.palą. W końcu daje spokój.
Do tego wszystkiego wylazł pogranicznik z psem. Ja pitolę przeca mam w kieszeni ten tabak pod język. A jak to jakiś narkotyk. Kuwa, mam lekki stres ale wszystko spokojnie. Każe mi wywalić.prawie wszystko, przegląda bety. W końcu znajduje moją czołówkę i zaraz po niej drugą którą mam na backupie. Jak już zobaczył 2 sztuki to wyjeżdża żebym mu podarował jedną bo na chu.. mi 2 sztuki. Wszystko to w pełnym słońcu 40 stopni, po dupie się.leje. Weź chłopie spadaj. Nie dam.
Wreszcie daje spokój, pakuję z powrotem wszystkie sakwy i przelatujemy za szlaban. Straciliśmy lekko 2 godziny więc plany się zmieniają. Zobaczymy jak daleko nam się.uda zajechać.

Jesteśmy w Kazachstanie.
Do Szymkentu jest ok 200 km po drodze same wiochy więc w tych warunkach będziemy musieli uważać na policję. Słabo. Gonimy dalej, droga do dupy ale w końcu poprawia się i zatrzymujemy się.przy drodze w ogromnej restauracji. W środku wreszcie chłodno i przyjemnie. Jemy i odpoczywamy. Ruszamy dalej ale wiele już dziś nie ujedziemy. Wjeżdżamy do miasta w poszukiwaniu noclegu. Trochę to trwa i nie możemy nic znaleźć. Postanawiam zostawić chłopaków i podjechać jeszcze kawałek i zapytać tubylców. Zgarnia mnie policja na radar. Podjeżdżam i pytam o hotel że niby nie wiem o co chodzi. Łapią się,.zapominając o przekroczeniu prędkości i wskazują drogę, zgarniam chłopaków i podjeżdżamy pod jakiś motel. Bierzemy dwójkę we trzech. Obiekt fajny, panie miłe. Chłodzą nam arbuza, którego pałaszujemy zapijając chłodnym piwem. Jest spoko, mamy prysznic i TV - luksus. Nynka nosi i wali na mały rekon na miasto.

Niestety plan na jutro zakłada zajechać jak najdalej więc czeka nas ciężki dzień. Kładziemy się spać wsłuchując się.w przemówienie prezydenta Kazachstanu, które leci na wszystkich kanałach w TV.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem