Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.10.2016, 17:48   #9
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,171
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 6 dni 14 godz 14 min 23 s
Domyślnie

Michał masz chyba lepszą pamięć. Też kojarzę że coś na A.

Nie ma co pitolić trza jechać dalej.

Wstajemy z rańca i szykujemy się.powoli do odlotu. Myśleliśmy że nad rzeką ciężko będzie usnąć ze względu na huk wody ale zasnęliśmy momentalnie i spało się.rewelacyjnie. Szybka ocena stanu zapasów śniadaniowych nie napawa optymizmem. Lepioszki stały się.sucharami, twarde jak kamień i ciężko je przeżuć więc wcinamy zapasy mielonkowe wuja Nynka. Przy okazji wczorajszej wywrotki z kilograma chałwy zrobił się.tatar więc zostawiamy go naszym gospodarzom. Droga jest fajna. Lecimy cały czas wzdłuż Piandżu . Po drugiej stronie rzeki Afganistan. Podczas wczorajszej rozmowy Tadżycka starszyzna opowiedziała nam o masowym nalocie chińskiej motoryzacji na afgańskie wioski. Dziś mamy jej obraz z drugiej strony rzeki. Afgańczycy śmigają motorowerami lansując się.przed dziewczętami ubranymi od stóp do głów w burki.

Droga jest fajna.






Zapierniczmy dalej pomału kierując się.na Chorog. Zatrzymujemy się.po drodze w cieniu skał i nagle jak spod ziemi wyrasta koło nas kilku żołnierzy. Kamuflaż mają zajebisty. Kompletnie nie było ich widać jak siedzieli w krzakach. Mało mówią ale z ciekawością zapoznają się.z naszymi motocyklami.


Po drogach Pamiru zapierdzielają tiry, waga zestawu to ok 80 ton. Jazda za takim czymś jest mało komfortowa bo wzniecają.one ogromne ilości pyłu a i mijanka na wąskiej drodze tuż.nad brzegiem dzikiej, rwącej rzeki nie należy do przyjemności.




Ruszamy dalej i droga pomału jakby staje się lepsza ale wciąż to szuter. Lecimy z Michałem przodem i w końcu któryś z nas zauważa brak Nynka. Czekamy chwilę i zaraz do nas dojeżdża. Okazało się.że poznał nowych przyjaciół w tadżyckiej armii.

Chłopaki w ramach przyjaźni polsko-tadżyckiej sprezentowali Nynkowi konserwę a ten oczywiście odwdzięczył się.wręczając polską mielonkę ze świni muzłumańskim kolegom. Ciekawe czy zjedli.
Trochę.dalej zatrzymujemy się.przy górskim potoku gdzie spożywamy śliwki opadające z drzew do wody.

Niestety jak sie okaże później pomysł był to średni. Wokół rosną.drzewa z „malinami”. To chyba morwa. Owoce są.po prostu zajebiście smaczne.

Krajobraz Tadżykistanu wydaje się.surowy jednak wystarczy spływający z gór potok i tworzą się wspaniałe oazy zieleni kontrastujące z otaczającymi nas górami.

Ten dzień jakiś.taki strasznie leniwy. Po głowie chodzi mi myśl aby skończyć jazdę.wcześniej i zalogować się w jakimś sympatycznym miejscu i po prostu poleniuchować. Chłopaki też myślą.podobnie i wstępnie zakładamy aby minąć Chorog i dotrzeć wcześnie na nocleg do ciepłych źródeł w Garm Chashma. Momentami pojawiają się też.na drodze większe elementy asfaltowe.

Gonimy dalej i w pewnym momencie Michał daje mi znaki aby się.zatrzymać. Okazuje się.że na tych dziurach kratka na tablicę rejestracyjną się.połamała i za chwilę.bym ją stracił. To mógłby być spory problem. Robię dziury w tablicy i dodatkowo zabezpieczam ją trytką przyczepioną do stelaża od kufrów.

Oczywiście przy okazji walę łbem w wydech i się trochę.się.poparzyłem. W końcu zbliżamy się.do Chorogu.

Kolejne posterunki mijamy.

I w końcu jesteśmy w Chorogu. Wymieniamy trochę kasy i jedziemy coś.zjeść.


Knajpa polecana przez lokalesów naprawdę zacna. Po posiłku kierujemy się.już w stronę Ishkashim. Po drodze mamy zawinąć na nocleg do term.



W końcu po minięciu kolejnego posterunku docieramy na miejsce. Garm Chashma


Parkujemy przy termach i idę zapytać o jakiś nocleg. Przydałoby się.łóżko po odmoczeniu w gorących źródłach.

Okazuje się że w okolicy „kręci się” prezydent Tadżykistanu wraz ze świtą i wszystkie hotele w Garm są zawalone ministerialnymi dupskami. Ponadto koszty hotelu są.poza naszym budżetem coś kole 100$ za pokój. Szybko znajduje się.jednak gospodarz który przenocuje nas 200 metrów od źródeł. Idę.z nim zobaczyć lokal i dogadać koszty. Jest OK, mamy kwadrat na 2 piętrze do dyspozycji kuchnia i kibel na podwórku. Wracam do chłopaków, pot się.leje po dupie bo upał jest niemiłosierny.



Wraki aut w rzece.

Logujemy się na bazie. Walimy po piwku i lecimy w „miasto” . Mamy rezerwację na termy. To metalowy barak z wybetonowanym basenem ale jest też część na powietrzu. Sami mężczyźni. Zero kobiet w środku a woda jest tak gorąca że nie da się wytrzymać. Wejście wymaga aklimatyzacji ale potem jest już przyjemnie, Woda zawiera osad którym obficie się.nacieramy, Jest strasznie gorąco i po 10 minutach walimy na drugą.stronę ulicy do baru na browar. Jest fajnie. Obok chłopaki grają w jakieś gry planszowe. zero alko tylko my browary walimy. Siedzimy dość długo sącząc piwko i zagryzając lokalanymi przysmakami. Późnym wieczorem wracamy na bazę i walimy w kimę. Dobrze że trochę odetchnęliśmy. Jutro w planie dotarcie do Ishkashim a potem dalej przez Langar planujemy złożyć kwiaty pod tablicą pamięci Iziego.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem