Ostatni przystanek w Iranie to Meszhed. Najświętsze miasto tego kraju. Miejsce pielgrzymek ponad 20mln muzułmanów rocznie. Ogromny kompleks kaplic i meczetów otacza święty grób Imama Rezy. Meszhed z uwagi na swoją swój status, przyciąga nie tylko Irańczyków. Widać tutaj ogromny napływ pielgrzymów z krajów arabskich, a tym samym ogromny kontrast pomiędzy Arabami i Persami. Irańczycy nie lubią Arabów. Zauważalne jest to gołym okiem.
Trochę na krzywy ryj, pomimo bycia nie tej wiary, udaje mi się wbić do sanktuarium, a nawet dotknąć słynnego grobu. Bardzo ciekawe doświadczenie...
Sarkofag znajduje się w podziemiach meczetu w centrum całego kompleksu, a im go bliżej, bym wiernych więcej. Odpowiednio wcześniej korytarz rozdzielany jest na kobiety i mężczyzn. Po drodze mija się sale żalu, w których dziesiątki typów, klęczy i płacze z koranem w ręku. Niesamowicie to wygląda.
Natomiast sama sala z Imamem Rezą, to istna dzicz. Dotknięcie grobu, ma przynieść szczęście, majątek i tak dalej...więc dzieją się tam dantejskie sceny. Typy ryją się na chama ile wlezie. Na fali z rąk, podawane są małe dzieci w wieku 5-8lat, które też muszą grobu dotknąć. Żadne pogo na Woodstocku tego nie oddaje.
Wszystko miało swój niezwykły, mistyczny urok...do momentu kiedy faktycznie zbliżyłem się na wyciągnięcie ręki do sarkofagu, który otoczony był czymś w stylu mozaikowej siatki/murku. Murek ten, oddzielał wiernych od grobu i mężczyzn od kobiet. Będą już pod nim, okazuje się, że większość ludzi ładuje garście pieniędzy w szczeliny tej mozaiki.
Mając okazję zerknąć do środka, widziałem sarkofag, który wręcz pływa w pieniądzach. Pomieszczenie około 4x5metrów, wypełnione banknotami do wysokości pasa...
Zawsze irytowała mnie idea łączenia pieniędzy i religii, a tutaj zostało co przeniesione na zupełnie inny poziom...
--
Następnego dnia, sprawnie załatwiam wizę do Turkmenistanu i kręcę się jeszcze dzień po mieście. Wieczorem postanawiam zaryzykować coś, o czym wyczytałem w Lonley Planet: Największym zastrzykiem adrenaliny jaki możemy sobie zaserwować w Iranie, to w będąc w Teheranie, w godzinach szczytu, zatrzymać mototaksówkę. Powiedzieć gościowi, że śpieszymy się na lotnisko, bo za 15min odlatuje nam samolot i że typ ma się śpieszyć. A potem już tylko się trzymamy...Ponoć najlepszy rollercoaster na świcie, a koszt to jakieś 3 dolce :P
Cóż, nie w Teheranie ani nie w godzinach szczytu...skusiłem się na mototakisi...zajebista rzecz w ciul :P umiejętności miejskie kierowników są nie z tej ziemi...