Zeglarzu! Z przymusu to na kibel trza dziennie rano isc. Reszte mozna jakos poukladac. Woduj swoja lajbe, zagiel sznurkiem wciagaj, lap za ster i ruszaj przed siebie. Chociaz na kilka dni, wystarczy. Dusza reszte sobie wylapie.
W naszej katedrze sa wlasnie takie dziwne duszne osobniki. Dusza sie gdy poukladane codzienne zycie zaciaga krawat. Ten wyjazd to jest wlasnie poluzowanie owej petli aby moc zaciagnac powietrza (nie mylic z powietrzem ktorym sie oddycha). Wydarzenia na takiej wycieczce sa totalnie nieprzewidywalne, czasoprzestrzen niewie co zrobic, matrix glupieje i nie widzi ze kilku wyrwalo sie z niego i hyc za margines pojechali wolni przed siebie. Niby tam tez jest codziennosc, ale taka jakas inna. Widac kolory, ludzi, ksztalty, zapachy, caly otaczajacy swiat intensywniej. Chwile i momenty wypalaja sie gdzies w pamieci i zostaja na bardzo dlugo. Dlaczego tak sie dzieje? Przeciez jezdzi sie codziennie na rowerze, czy to do roboty czy sklepu, ale mozg jednak pakuje to wszystko do pamieci tymczasowej. Uwolniony, lapie kazdy szczegol i z pieczolowita dokladnoscia odklada do sejfu na ktorym jest napisane "Wolnosc"
Redaktorem tych textow jest Doc. Ee. Awans na doktora mu sie marzy, wiec pioro szlifuje grantow wypatruje. Na katedrze moze juz pic od poczatku do konca przy stole, bo nie tylko nauka czlowiek zyje.
"" Doc. Ee przekazuje kilka brzdekniec na niedziele"
Nakręćmy licznik tak fantastycznemu kawałkowi:
https://www.youtube.com/watch?v=fI3EOFuHkhQ
Pomijam fakt jedynego komentarza w tym linku.
Obudźcie się ludzie komuny! Pamiętacie przecież "Bielszy odcień bluesa". Czy tak...? Ci, co nie pamiętają, niech odsłuchają.
Skoro wspieracie swoimi odsłonami w tym wątku jego treść, skoro doczytaliście, że Jożin facjaty bladej jest, to...
TRWAJMY W BLUSIE! OŁ JEA!
Bo zajebiście trudny etap nas czeka.
OŁJEAAAA!
Bo, jak w bluesie tkwisz, to jak w kasie chorych meldunek...
Dr Honzikowi dedykuję ten kawałek.
https://www.youtube.com/watch?v=s3fmqJi_t2Q
Bytowanie z nim w tej kasie (z dr Honzikiem znaczy), to wolność. Ja, jako doc. E, nie mam zbyt wiele do powodzenia - niby... Ale ja zapewniam przestrzeń...
A my, z dr Honzikiem kochamy przestrzeń. I to nas łączy... Te codzienne, proste czynności... Statystyczny obywatel zapierdala rano do roboty, a my do knajpy.
W statystyce nie chcemy ujmować takich zjawisk, ale one nam towarzyszą na co dzień. Jest taka ich kupa, która pierdoli nasz konsumpcjonizm. To ta kupa ludzi "obok nas".
To w tej kupie odnalazłem kawałek naszej przestrzeni...
Szaleństwo...
https://przemeke.wordpress.com/2015/...odbija-szajba/
Lubię być Polakiem i mam na to mocne papiery. Dr Honzik jest Ślązakiem i dopóki go nie poznałem, miałem o nich (Ślązakach) mętne wyobrażenie. Wiedziałem więcej o historii Azji Centralnej (jakże mi bliskiej) niż tej za miedzą...
To dzięki niemu staram się dzisiaj lepiej rozumieć sąsiadów. Np. tego psa czeskiego chociażby, co mu dr skubnął garnek.
Jednym słowem, małymi kroczkami ku oświaty kagańcowi.
Spójrzcie na to przedstawienie:
https://www.youtube.com/watch?v=uUGsLoZYXb4
Tańczymy, jak gdyby nigdy nic, prawda?
Mamy z dr ten luz wrodzony. Trochę mi ten kaszkiet wadzi, ale i siwy włos kryje. Doktorowi zaś kiecka całkiem służy. Jednym słowem radzimy se w tandemie i co by nie było, za takim się obecnie rozglądamy.
Tymczasem jednak, przed nami Ko

nice...