Ładujemy się w Toyotę i jedziemy kilka km na drugi koniec Snake Canyon.
Kanion z góry – taka sobie „szczelinka”
Zjeżdżamy w dół:
Wejście „od drugiej strony” znacznie większe. I nawet kilka samochodów stoi przed, znaczy, jakieś inne turysty przyjechały
Początek lajtowy:
pół godziny łazi za nami małe koźlątko i strasznie zawodzi:
Zaczynają się solidne kamulce:
Skaczemy z kamyczka na kamyczek:
Ślisko jak cholera:
i jeszcze bardziej ładnie
Stachu z nieodłączną coca – colą:
Lewą? Prawą?
Zdarzyło nam się nawet minąć ze 2 Niemców
Woda…
Robi się trudniej:
Hmmm…
Coraz trudniej…
I to by było na tyle dla turystów bez lin…
Nawet, gdybyśmy przeszli, to dalej trzeba przepłynąć przez w pełni zalaną jaskinię, czyli umieć nurkować
Ale i tak było super.
Podziwiałam niemieckich emerytów dzielnie skaczących przez skałki
Wracając natykamy się na stadko kóz, sikających do strumienia z którego wszyscy turyści korzystają
A tu krótki filmik, co się dzieje w kanionie, kiedy pada. Tam gdzie płynie ta rzeka, stała nasza Toyota. Na szczęście wtedy nie padało
A my wracamy do Wadi Bani Awf:
i wyjeżdżamy po 2 dniach na asfalt:
Omańczycy na swoim blogu polecali mało znane miejsce: وادي الأبـيـض, czyli Wadi Al Abyad.
Mamy rzut beretem, więc odbijamy w bok
po kilku km asfaltu wjeżdżamy do bardzo szerokiego koryta rzeki.
Wypełnionego drobnymi otoczakami, gdzieniegdzie płynie trochę wody.
Raf tylko się uśmiecha, zapina 4x4 i jazda
Jedziemy w głąb, jak daleko się da
Znajdujemy miejsce, gdzie wody jest więcej.
Będzie kąpiel!
Jesteśmy chyba w raju.
Woda idealnie czysta. Idealnie ciepła. A nad głową palmy
Dookoła żywej duszy, można ubrać normalny strój kąpielowy
Niezbyt to może ekologiczne, ale każdy zaczyna od szamponu
Stacha dorwała telefonicznie robota, ale z zasięgiem tu kiepsko:
A później wylegujemy się po szyję w rzece.
Auć! Boli!
Rybki robią pedicure i manicure

Szczególnie uwielbiają zadrapania i ranki

Wszystko dobrze, kiedy szczypią w dłonie czy stopy, zdecydowanie mniej przyjemnie, jak gryzą w brzuch
Melon, arbuz, kawa…
Aż ciężko nam się zebrać z powrotem do auta
Powrót – jazda z ułańską fantazją
Na nocleg znajdujemy niewielką dolinkę ze strumyczkiem. Ale widać, że dolinka wypełniona jest otoczakami, czyli strumyczek bywa ogromną rzeką
No cóż, oby nie tej nocy
Jesteśmy hen, hen za wsią, a tuż po zmierzchu słyszymy nawoływania do modlitwy chyba z trzech minaretów na raz…
A wieczorem, przy ognisku, widzimy powoli zbliżająca się parę świecących oczu...
Powoli, majestatycznie mija nas kot...
cdn.