Jedziemy dalej: 
Kozy są wszędzie:
Na dnie wadi pojawia się nawet woda i nawet są żyjątka-nie-będące-kozami:
Wracamy na asfaltową 9, też jest ładnie
I za Yanqul robimy pętelkę przez Wadi Fidda, bardzo polecane przez przewodnik. 
W jedną stronę (wg naszej mapy) powinna być droga n-tej kategorii (cienka, szara kreska na mapie…)
Asfaltu jeszcze nie ma, ale to zapewne kwestia miesięcy 
A w drugą stronę piękny asfalt po całości.
Za to mamy pierwszego wielbłąda !
Wracamy do Yanqul, gdzie pomimo sjesty działa knajpa.
Zresztą okaże się, że żadne knajpy nie respektują południowej przerwy 
Knajpka bardzo nam się podoba, bo ma obrazkowe menu, zjadamy kurczaka w różnych postaciach, zapijamy świeżo wyciskanym sokiem z mango i płacimy coś koło 25 zł na osobę.
No naprawdę strasznie drogi ten Oman 
Ruszamy na wschód, w stronę Prawdziwych Gór (bo te dzisiejsze, to jeszcze popierdółki były, głupie 1000 m n.p.m.).
Niestety znów asfaltem…
Docieramy pod wieczór do Bardzo Ważnego Zabytku z Listy UNESCO: Grobowców Bat.
Trzeba mieć sporą dozę samozaparcia, żeby tu trafić. W terenie brak jakichkolwiek oznaczeń, w przewodniku opis lakoniczny.
Na szczęście Garmin wiedział, gdzie 
Nie wygląda to imponująco:
z bliska też:
ani w środku 
Tymczasem to najstarsza rzecz w Omanie – ma „jedynie” 5000 lat !
No cóż, ani historia, ani zabytki nie są jak widać priorytetem w Omanie 
Brak jakiejkolwiek tabliczki, w zasadzie można sobie taką cegiełkę wziąć ze sobą i oczywiście zero ludzi dookoła.
A my mamy przed sobą jakieś 30 km szutru, słońce coraz niżej, więc szukamy ustronnego miejsca.
Pod tą górką będzie OK.
Chłopaki szukają drewna na ognisko:
i montują prysznic na drzewku. Pełen luksus 
Pierwszy testuje Raf:
(i nie pozwala zamieścić większego zbliżenia 

 )
Dziś wieczorem w roli głównej wołowina z puszki. Tak dobra, że ¾ zawartości ląduje w pobliskich krzakach 
Niech kozy też mają coś z życia