Dzień 2... 370km
Paliwo 12 pula
Żarcie 30...60
Fajki 20...40
Piwo 10
Start o 7. Droga szła jak krew z nosa. Ale to chyba zmęczenie po locie. A może za dużo wina?
Przekraczanie granicy w normie, raczej spodziewałem się gorzej. Mieliśmy pierwsza małą kłótnie bo Ania się trochę wlekła...a może to ja miałem za szybką muzę - Konto Top of Club 4.
Po drodze bardzo monotonny widok. Krzaki i płot do samego Orapa. Trzeba uważać na zwierzęta... Kozy osły krowy. Brak big 5s.
Gorąco ale na szczęście czasami pada. Już nie stajemy. Lepiej się chlodzimy tak i szybko schniemy w locie.
Po drodze jest parę kopalni, mnie to zawsze ekscytuje. Ale minusem jest ta w Orapa. Całe miasto ma restrykcje wstępu i nie wziąłem żadnych kontaktów. Niestety pocałowali klamkę... Bo to kopalnia diamentów która robi 60% GBP państwa.
Kemping najlepszy jaki w życiu widziałem. Recepcjonistka pierwsza klasa.






