Odcinek 13, czyli poczuj się jak prawdziwy turysta
Rano Jagna śpi tak długo, że Raf z nudów zaczyna robić zdjęcia:
I ruszamy na podbój atrakcji turystycznych…
Normalnie staramy się trzymać jak najdalej od utartych szlaków, ale jak tu nie odwiedzić Wilczego Szańca? Szczególnie z kimś, kto nie odpuszcza ani jednego odcinka Wołoszańskiego

Ja natomiast przypominam sobie pamiętnik sekretarki Hitlera (a przy okazji znany film „Upadek”) i jej opisy Szańca.
Jest środek tygodnia, a w Gierłoży tłumy. Trzeba oddać – głównie niemieckojęzyczne
Czekamy chwilę na zebranie się grupy, dopłacamy do przewodnika (warto, bo przy budynkach nie ma opisów i wiele się traci).
I oglądamy, co zostało z potęgi hilterowskiej:
Mimo ruin , robi wrażenie…
Dwie tablice upamiętniające nieudany zamach Stauffenberga:
Nikt nie wyjaśnił, dlaczego są dwie tablice, obie głoszące „Tu właśnie tutaj…”.
Mam skojarzenia z polską polityką
Kompleks bunkrów został wysadzony przez Niemców, nie chcieli, żeby dostał się w ręce Armii Czerwonej.
Bunkry miały wytrzymać każde bombardowanie, więc łatwo nie było

Potężne fragmenty konstrukcji są odrzucone czasem na kilkanaście metrów…
Zastanawia mnie jeszcze BHP – wszędzie można nadziać się na sterczące druty zbrojeniowe, albo rozwalić głowę o dwuteownik
Strop w nowoczesnej wtedy technologii strunobetonu:
Struny nawet widać:
Strop, który sobie poleciał na bok:
Najważniejszy bunkier, czyli samego Führera:
resztki stropu:
Tu widać, jak niższa, żelbetowa część stropu odpadła od ceglanej:
Rezydencja Göringa, wraz z zimowym ogrodem:
Zamaskowany gliną z trocinami komin:
Podobno polscy więźniowie pracujący przy budowie przekazali do Londynu dokładne namiary na kwaterę.
Jednak alianci nie byli zainteresowani pomaganiem na froncie wschodnim...
Odjeżdżając, na parkingu motocyklowym (jest osobny !) spotykamy kilka ciekawych egzemplarzy:
Jakby z epoki
Jedziemy dalej. Pora obiadowa, więc zatrzymujemy się w przydrożnym barze nad stawem na rybkę.
Świeża rybka… Ehhh, nijak się mają te kupione w sklepie…
Wychodząc z baru wpadamy na …Laskę z FAT.
Świat jest mały!
Ciekawe, czy też mu rybka smakowała
Resztę dnia też spędzamy turystycznie, bo zahaczamy o twierdzę Boyen w Giżycku.
Twierdza na wejściu prezentuje się godnie:
Dalej nieco słabiej. Oznaczenia szlaków ginie, idzie człowiek i idzie i podziwia nie wiadomo co:
Zresztą, przez chaszcze niewiele widać, a ścieżka ledwo uczęszczana…
Robimy chyba ze 2 km dookoła – w sumie nie wiadomo po co.
Coś ciekawego jest w środku:
ale sąsiaduje z ogólnym bałaganem.
Jesteśmy mocno rozczarowani, szczególnie w porównaniu z twierdzami w Kłodzku czy Srebrnej Górze.
No dobra, kawałek był wyremontowany:
Było nie zjeżdżać z offa
Kierujemy się przez Mikłajki na południe, nad Śniardwy, gdzie mamy plan na nocleg.
Załapujemy się na ostatni prom przez Jezioro Bełdany:
Jagna marudzi, że nie lubi wjeżdżać po śliskim metalu, kiedy trzeba jeszcze na niego wskoczyć (burta nie opuściła się na ziemię).
Ale jakoś daje radę.
Jadące przed nami panie zawieszają na burcie auto
Panie z auta patrzą na moje blachy i pytają: „FZI? To gdzieś koło Skwierzyny?”
Prom jak u nas na Odrze, na linie:
Leśne pole biwakowe, na które liczyliśmy nie istnieje, a teren dookoła ogrodzony – hodowla konika polskiego.
To rozbijamy się koło małej przystani jachtowej w Wierzbie.
I próbujemy domowych kartaczy i knedli ze śliwkami
I znów jest pięknie