Wizyta w wiosce, z dala od turystów wydawała mi się nie lada gratką. Myślałam, że będą mnie podziwiać, dotykać, pieścić swym ciekawskim wzrokiem a tymczasem nic z tych rzeczy. No to wpadłam na to, że może lśniące, potężne BMki zrobią wrażenie na miejscowej ludności. Też pudło. Oni dużo bardziej niż nami zainteresowani byli naszymi kierowcami....
na chwilę zostałam sama gdy tymczasem mój kierownik przechadzał się po plaży podnosząc co chwilę aparat do oka, kadrując:
Trwało to chyba z godzinę. Potem nastąpiło poszukiwanie idealnego miejsca noclegu czyli jazda po piasku, po plaży, wzdłuż oceanu. Trochę to trwało aż nagle znaleźliśmy to:
Wjechaliśmy pod domek, gdy tymczasem KLR z Felixem pojechali po kopiące się w piachu, jakieś 500m od nas, Bawarki. Przyjechali gdzieś tak po 3 kwadransach. Zmęczeni ale zadowoleni. Pełni wrażeń zaczęli się rozpakowywać. Tak jakoś poczułam, że zostaniemy tu na dłużej...
cdn.