Chłodny poranek.
Wszyscy smacznie śpią.
Wybija 8. EnJoy dawno już gotowy do wyjazdu, jego kierownik również.
Idę budzić ekipę, po czym sam spokojnie siadam i obserwuję prace porządkowe na werandzie. Dziś na obiad ma przyjechać duża grupa turystów, więc wszystko musi lśnić choć my nie narzekaliśmy na brak czystości, naprawdę sympatyczne miejsce.
45 minut później ruszamy. Jest naprawdę chłodno, zwłaszcza w wąwozie spowitym w cieniu. Przed nami kilka kilometrów asfaltowej drogi, potem odbijamy w lewo, niby w drogę a tak naprawdę w znacznej części będzie to koryto rzeki, rzeki, która zabrał drogę ze sobą...
Łatwo nie było, zwłaszcza dla pary na KTMie ale nie zauważyłem by narzekali.
Też miałem swoją przygodę... ale o tym chwilę później.
Początek drogi - równo, łatwo, ciekawie, pięknie!
Pogoda fenomenalna. Nic tylko jechać, jechać i jechać.
Po chwili jednak zaczynają się pierwsze schody. Na razie proste do ogarnięcia bowiem drogi brakuje tylko krótkimi odcinkami.
Dwie Tereski i Kat trzymają się razem, ja co chwilę uciekam do przodu, by po kilkunastu sekundach zostać daleko w tyle. Taka jazda wymaga skupienia. I dopóki owo skupienie jest na wysokim poziomi idzie mi doskonale...
W tych oto pięknych okolicznościach przyrody zbiera mnie na jakieś głębokie przemyślenia, 40 może 50km/h, jazda na autopilocie, zaduma.
Efekt - przednie koło podwija się na piasku. Motocykl upada. na tyle wolno, że wybudzony z letargu wystawiam nogę. Leżymy. Boli jak diabli.
Patrzę i... robi mi się gorąco. Stopa "patrzy" w drugą stronę niż leżę ;( Wciagnięta przez sakwę została wykręcona. Nie dam rady jej wyciągnąć.
Leżę i drę ryja. Nie ma nikogo. Dłużej nie ma co czekać, od leżenia lepiej mi nie będzie. Wyginam śmiało ciało... kask wbijam w ścianę (legliśmy obok skałki) lewą nogą odpycham motocykl, przewracam go na drugą stronę i ufff.... noga jest wolna! Mogę ruszać, bez jakiegoś mega bólu więc raczej nie złamana. Chciałbym zobaczyć co się stało ale boję się ściągnąć but.
Kuśtykając stawiam motocykl do pionu, siadam w jego cieniu i czekam. Większość ekipy już odjechała. Z tyłu Michał z Dorotą zrobili sobie mały odpoczynek, może za chwilę dojadą, może jakoś to będzie.
Może....
cdn.