cd ...
14.08.2014 (czwartek)
Baranek, którego wczoraj uśmierciliśmy, żyje. Ma się całkiem dobrze. Pasie się w pobliżu naszego namiotu. Nasza polana niemal pełna a z każdym nowym przybyszem jesteśmy wskazywani jako wybawcy od rozkładania namiotu. Jak widać Cyganie mają wobec nas ogromny dług wdzięczności.
Od samego rana
Czy to z powodu głodu ?
Poranna toaleta :-)
Dużo tego
Wieczorem udajemy się do Rylskiego Monastyru na wieczorną mszę.
Napływ turystów znacznie większy
Przed nabożeństwem ma miejsce przepędzanie złych duchów
Są i kolejni przybysze
Inny klimat obrządku greko-katolickiego, niepowtarzalna aura świątyni, chór zakonników, palenie intencyjnych świeczek i zapachy kadzidła ... Cały klimat co chwilę przerywają przybywający nowi turyści, również z Polski.
Po kolejnym zastrzyku pozytywnych emocji wracamy na naszą polanę, która wypełniła się niemal do pełna.
Po drodze mijamy się z padalcem
Nasi gospodarze mają już przygotowaną dla nas strawę. Jemy, pijemy i udajemy się na spoczynek.
W środku nocy budzi nas mocne uderzenie muzyki. Cygańska muzyka na żywo. Czekaliśmy na te śpiewy, o których mówili Bożko z Walentyną. Wszyscy byliśmy zawiedzeni, że cały dzień i wieczór było tak cicho.
Zaczęło się na naszej polanie, bębny, fajerwerki, tańce a wewnątrz zamkniętego kręgu tańczą faceci przebrani za młodą parę. Suknia ślubna i wieloznaczne wygibusy wzbudzały sporo emocji wśród zgromadzonej ekipy. Nagrywane przeze mnie śpiewy wzbudzały niezadowolenie co u niektórych. Emocje trwały tak przez ok. 40 minut. Zapadła cisza. Chwilę później kolejna dawka muzyczna. Tym razem na górze więc znacznie ciszej. Specyficzna atmosfera trwała do samego rana ...
15.08.2014 (piątek)
Dziś święto Bogurodzicy. Bożko założył świeżą koszulę i razem z Walentyną udają się do Monastyru.
Baranek właśnie przed chwilą został unicestwiony. Teraz wisi między drzewami i jest oprawiany ze skóry. Po opróżnieniu wnętrzności wędruje na stół w celu kolejnego etapu obróbki - ćwiartowanie siekierą.
Jak oznajmił nam Bożko, dzisiejszy dzień świąteczny u Cyganów wygląda następująco: nie robią dzisiaj nic tylko siedzą, jedzą i piją. Hmm naszym zdaniem nic szczególnego w porównaniu do poprzednich dni z małym wyjątkiem, ubili baranka, poćwiartowali a za moment będą jeść.
My degustujemy potrawę z bobu przygotowaną jeszcze wczoraj przez Bożka.
Powoli pakujemy się a w międzyczasie przybywają kolejne ekipy.
Po powrocie Bożko z Walentyną dostajemy od nich pamiątkową podstawkę z Rylskiego Monastyru i jakby inaczej - rakijkę.
Niestety nie wypuszczą nas dopóki nie przyjedzie ich córka, którą musimy poznać. Przybywa wraz z mężem. Po przyjeździe krótka pogawędka, pamiątkowa fota i w drogę.
Po drodze ostatni rzut oka na Monastyr
Rylski-Dupnica-Sofia-Yablanica- Pleven-Byala-Ruse
Po drodze mijamy tragiczny wypadek. Mercedes uderzył w drzewo a siła uderzenia odbiła go z powrotem na drogę. Wokół samochodu zgromadzili się ludzie walczący o wydostanie z wnętrza pojazdu kierowcy i pasażerów. Tragiczny widok. Oberwane koło, tarcze hamulcowe w kawałkach, które parzyły w dłonie podnoszących fragmenty gorącej jeszcze stali. Nie znamy losów pasażerów mercedesa. Nasza obecność bez dobrej znajomości bułgarskiego mija się z celem.
Przejście graniczne Ruse-Giurgiu przekraczamy bardzo szubko. Tuż za ostatnim szlabanem kolejka samochodów, tym razem po winietki. Nie dotyczy motocykli podobnie jak w Bułgarii.
Jesteśmy w kraju Draculi :-)
Giurgiu-Bukareszt-Buzau
Nocleg w hotelu. Porażka ! Niewydolna klimatyzacja a w pokoju po całodniowym upale panuje ukrop jak w saunie. W takich momentach przewaga nocy spędzonej w namiocie jest bezcenna. Tym razem nie chciał nam się szukać noclegu po zmroku. Gęsta zabudowa od wielu kilometrów wcale nam tego nie ułatwiała. Takim oto trafem piekielna noc w hotelu wycieńczyła nas ogromnie. Cały dzień pod znakiem trasa a na zakończenie piekło. Przynajmniej pod prysznicem była zimna woda ! Zbawienie :-)
cdn ...