... cd
Walka w toku i działo się. Wylazłem ze śpiworka w bokserkach i koszulce. Jak to w górach kamieniste podłoże i gdzieniegdzie osty. W tym momencie nie czułem igieł wbijających się stopy, nie miałem też czasu na ubranie pancernych krosowych bucików, bo lisek uwijał się niesamowicie szybko. Pierwszy raz miałem do czynienia z takim natrętem. Właśnie wtedy zacząłem zastanawiać się czy jest wściekły. Pod osłoną nocy nie mogłem się przypatrzeć a i namierzyć odskakującego lisa, było trudno go dostrzec. Momentami jego lokalizację zdradzała biała końcówka ogona. Co z tego jak gazu brak
Lis szuka dojścia do naszego obozowiska z każdej strony. Co chwilę staję mu na drodze. Wściekły czy nie? Jak zajdzie taka potrzeba będę musiał przystąpić do walki wręcz. Włączam przyspieszony tok myślenia połączony z mechanizmem obronnym, cofam się myślami do ery kamienia łupanego i właśnie takie przedmioty łapię w garść. Pierwszy rzut kamieniem - lis odskakuje i znowu wraca jak bumerang, drugi, trzeci i słyszę jęk. Bumerang nie wrócił, nie napada. Jest chwila więc szybko podchodzę do śpiwora, łapię latarkę i udaję się w stronę skąd usłyszałem ostatni odgłos lisa. Podchodzę i co widzę ? Lis do góry kołami. Leży na grzbiecie, oddycha ciężko i w bardzo przyspieszonym tempie. Kiedy się zbliżałem widziałem, że chciałby uciec ale nie mógł się ruszyć. Od razu pomyślałem co na to Tamara największy obrońca zwierząt począwszy od najmniejszych owadów. Za minutę podchodzę ponownie a lis dalej leży i nie może się ruszyć. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia, tym większe im dłużej się nie podnosił. Qrcze - zdechnie. Qrcze - jutro czeka mnie cały dzień tłumaczenia się. Co chwilę włącza się mechanizm samozachowawczy - odchodzę i gromadzę kamienie aby na wszelki wypadek mieć je pod ręką. Podczas krzątania się słyszę hałas z miejsca gdzie legł lis. Podchodzę i co widzę ? Osunął się po stromym stoku metr w dół. Wysoka trawa nie pozwoliła mu się stoczyć dalej. Dalej leży do góry kołami i ciężko dyszy. Odchodząc widzę w miejscu jego dotychczasowego leżakowania odchody - musiały mu puścić zwieracze. Czułem się nieswojo z tego powodu jednak z drugiej strony jak mogłem inaczej postąpić ? Tamara nie obudziła się jak ją trącałem, jak wrzeszczałem na lisa chcąc go odstraszyć a on zaczął podbiegać z różnych stron.
Kolejny hałas - podchodzę a tym razem lis osunął się o kilka metrów dół w dalszym ciągu leżąc do góry kołami. Chwilę później stał już na nogach na kamieniu i wlepiał swój wzrok we mnie. Myślę sobie - ładnie za chwilę będzie powtórka z rozrywki. Krzyczę aby go odstraszyć i nic (Tamara także - śpi twardo jak Głaz a taki był z niej czujny Zajączek). Przed chwilą miałem wyrzuty sumienia z powodu trafionego kamieniem lisa a teraz mam zupełnie inne odczucia. Jeśli ów zwierzak nie odpuści to przy kolejnej okazji ja również. Lis dalej wlepia we mnie wzrok. Czas działać skutecznie do końca. Tym razem nie chcę go trafić - na pewna pamięta co wydarzyło się przed chwilą. Po rzuconym kamieniu odbiegał i powracał jak bumerang - czas sprawdzić czy tym razem powtórzy to samo. Biorę kamień i rzucam przed niego - przestał wlepiać wzrok i odskoczył kilka metrów w dół i dalej się na mnie gapi. Powtórka, za chwilę kolejna a kiedy znikł mi z oczu w krzakach ponowiłem kilkakrotnie próby tym razem garścią małych kamieni.
Wracam do śpiwora, kładę się a Tamara budzi się i pyta co robię. Opowiedziałem co się właśnie wydarzyło pozwoliłem sobie także na małą uwagę, że jak chrapnę to od razu reaguje Paweł obróć się a kiedy krzyczę i trącam nie czuje i nie słyszy nic. Chciałem jej pokazać lisa ale właśnie przed chwilą odszedł. Leżąc tak przez chwilę pomyślałem o zaznaczeniu terenu. Wychodzę ze śpiwora i oznaczam swoim zapachem okolicę - ten lis na pewno rozpozna tą woń. Raczej nie wróci. Czy przyjdą inne ?
Wracam do śpiwora. Po tym emocjonującym zdarzeniu wpatrywałem się w gwiazdy popijając złocisty napój (został jakiś 1 litr). Pokazałem Tamarze miejsca leżakowania lisa i jego odchody. Uleżana trawa w kilku miejscach pozwoliła jej uwierzyć w tą historię. Teraz zaczęła rozważać wcześniej dochodzące odgłosy z pobliskich krzaków, pod którymi chciała spać. Wracamy i dedukujemy co mogło go ściągnąć - najbardziej prawdopodobny wniosek to puch w naszych śpiworach. Najwyraźniej w wyobraźni lisa nasze śpiwory były opierzoną zwierzyną łowną do której chciał dotrzeć za wszelką cenę. Najwyraźniej musiał być bardzo wygłodniały. Gdyby potrafił mówić dostałby jakąś konserwę. Niestety instynkt łowcy nie pozwolił mu na to.
Opróżniam butelkę i zasypiam. Po tej całej historii Tamara nie mogła zasnąć - mówi, że pilnowała obozowiska całą noc. Całą noc był spokój.
05.08.2014 (wtorek)
Rano ten sam - wspaniały widok !
Miejsce naszego leżakowania. Po prawej stronie od siedzącej Tamary leżał lis w odległości ok 6 metrów od nas w widocznej ubitej trawie (widać też pobliski krzew, z którego dobiegały słyszane przez Tamarę odgłosy.
Nocna przygoda niczym nie zraziła nas do tego aby zachwycać się widokami. Na prawdę są tego warte a lis to tak szczerze średniej wielkości pies.
Ten fragment serpentyny to dojazd do naszej ściany i wijących się serpentyn.
Po emocjonującej nocy wstajemy wcześnie, zwijamy się szybko i ruszamy do kolejnego punktu delektując się wspaniałymi krajobrazami.
cdn ...