Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.09.2014, 21:21   #8
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Odcinek 5, czyli dużo hałasu o mały deszcz

Bałtyk zaliczony.
Nadal jest zimny i w dziwnym kolorze, więc na kilka lat mi starczy.

Możemy spokojnie jechać na południe, oczywiście krzakami.

Na świnoujskim kempingu spotykamy fajną parę motocyklistów 70+ (oczywiście na BMW ), wymieniamy się różnymi uwagami i dowiadujemy się, że spokojnie możemy się zaokrętować na „miejski” prom w Świnoujściu, zamiast jechać hen, hen za miasto.
Teoretycznie prom w mieście jest tylko dla miejscowych i przeganiają stamtąd wszystko o innych blachach niż ZSW.

Ale nie motocykle, które zmieszczą się wszędzie



Prom niewielki, ale za to szybki. Na tym wielkim czasem czeka się 40 minut, nim wszyscy zjadą i wjadą następni…

Kawałek musimy przejechać po DK 3 (brrr, szybkie asfalty to nie jest to co DR350 z kostkami lubi…)

bo chcemy zajrzeć pod Zalesie do poligonu doświadczalnego rakiet V3.

V3 to jedna z „tajnych broni” Hitlera. Takie działko, które umiało strzelać na 160 km. Nie rakieta, tylko zwyczajny pocisk.

No może nie taki zwyczajny

Podczas II wojny światowej w pobliżu Międzyzdrojów Niemcy zamontowali trzy doświadczalne dalekonośne działa V3.
W działach tych prędkość wystrzeliwanemu pociskowi nadawały eksplozje, wywoływane kolejno w miarę poruszania się ładunku wewnątrz lufy, zwiększając w ten sposób jego przyspieszenie.
Prędkość wylotowa pocisku miała wynosić 1 500 m/s przy zasięgu 165 km.
Takie działanie wymagało zastosowania bardzo długich, 120 metrowych luf.
Bateria tego typu dział została usytuowana w Calais we Francji z zamiarem ostrzeliwania Londynu.
Zdołała oddać jednak tylko strzały próbne, gdyż w lipcu 1944r. została zbombardowana przez angielskie lotnictwo.

Wyglądało to tak:



W Zalesiu pozostało niewiele:



Pozostały tylko betonowe podpory dział, fundamenty podłoża luf oraz bunkry.



Żeby to zobaczyć trzeba się w dodatku wdrapać na bardzo strome wzgórze, co w butach motocyklowych – sami wiecie

Samo dojście do wyrzutni jest bezpłatne, płaci się za wejście do bunkra, gdzie pan z ogromną ekspresją opowiada nieco o tej broni i można sobie podotykać karabin maszynowy.
Bunkier spokojnie można sobie darować, a 5 zł przeznaczyć na szczytniejszy cel

Jeszcze raz wskakujemy na DK3 i dociągamy do Wolina, gdzie z ulgą opuszczamy drogę krjową, kierując się na drogę gminną.

Jedziemy na południe, polami głównie, w stronę jeziora Dąbie. Nasz cel to Inoujście, gdzie kazał nam jechać Pastor.

„Tam leży taki statek i musicie go zobaczyć. To jest koło takiej wioski Inoujście.”

Szkoda, że Pastor nie wiedział, że wioska Inoujście już nie istnieje

Zaczęło się ładnie. Leśne dróżki, całkiem przyjemnie.

Ale potem nie było mostu:



a skarpa rzeki troszkę za wysoka, żeby rzekę forsować. Trudno, objedziemy…

Nieco później wbijamy się w łąki, gdzie najpierw mamy mnóstwo betonowych dróg (oczywiście niewidocznych na żadnej nawigacji i jedziemy na azymut).

Betonowe płyty są tak popękane, że lepiej, gdyby ich nie było…
Po kilku kilometrach mamy już zwykłe polne ścieżki, jedziemy wzdłuż Iny.
Czyli chyba powinniśmy dojechać do tego Inoujścia

Okazało się jednak, że Inoujście , owszem, ważnym portem było, ale gdzieś koło XVI wieku. Dokumentnie zniszczyli je Rosjanie w 1945 i zostały się same fundamenty.

Ale my przyjechaliśmy tu (oprócz rozkazu Pastora), żeby zobaczyć to:



Wrak, leżący na dnie płytkiego tu Jeziora Dąbie.

Wrak jest sporych rozmiarów. Ma 90 m długości, 15 metrów szerokości i 6,5 m zanurzenia.



Ale najciekawsze – jest z betonu!



Jak to usłyszałam od Pastora, to zaraz były konsultacje z Fazim-specem od konstrukcji betonowych. Czy takie coś może pływać?

Otóż może. I co najważniejsze – całkiem tanio da się takiego betonowca zbudować.

Pozwolę sobie zacytować:
Na jednej z burt widnieje wymalowany białą farbą napis "U. Finsterwalde". To skrót od Urlich Finsterwalde - imienia i nazwiska znakomitego niemieckiego inżyniera okrętowego.
W czerwcu 1942 roku Hitler utworzył na terenie Trzeciej Rzeszy specjalny komitet, zwany "Sonderausschuss Betonschiffbau", którego zadaniem było zorganizowanie produkcji statków z betonu.
Na jego szefa powołał właśnie inżyniera Urlicha Finsterwalde.

Powodem, dla którego hitlerowcy zamierzali w trakcie II wojny światowej uruchomić seryjną produkcję statków z betonu, był brak surowców.
Szczególnie chodziło o zastąpienie stali innym surowcem, która w pierwszej kolejności wykorzystywana była do produkcji uzbrojenia.
Do budowy betonowców zużywano znacznie mniej stali, niż w przypadku tradycyjnych statków.
Dzięki temu idea ich produkcji szybko zyskała aprobatę najwyższych władz III Rzeszy, w tym samego Hitlera.

Budowa tego typu jednostek była prosta i znacznie tańsza, choć trwała stosunkowo długo, bo około roku.
Betonowe tankowce pływały głównie na Bałtyku eksploatowane przez niemieckiego armatora - Luuberl & Co. Reederel.
Były one wykorzystywane do przewozu paliw syntetycznych pochodzących z Hydrierwerke Politz, fabryki paliw syntetycznych w Policach.

W okresie powojennym na wybrzeżu było kilka betonowców. Siostrzana jednostka, tankowiec "Karl Finsterwalde" spoczywa obecnie na dnie Morza Bałtyckiego w okolicach Wisełki na wysokości klifu Wolińskiego.
Inny, niewykończony, choć pływający, betonowiec znaleziono po wojnie w świnoujskiej stoczni remontowej w Czajczynie.

W latach 70. płetwonurkowie odnaleźli betonowy kadłub w pobliżu bazy nurkowej "Dive – Devil" na jeziorze Ińsko, najpiękniejszym krajobrazowo jeziorze Pomorza Zachodniego.
Do tej pory jest on atrakcją pasjonatów nurkowania.

Wrak kolejnej jednostki z betonu aż do 1974 r. stał na plaży w Bobolinie koło Darłowa jednak ostatecznie został wysadzony w powietrze.
Podobno po wojnie w dokach w Darłowie znajdowały się jeszcze dwa betonowe statki, ale po przekazaniu tych terenów Polakom przez Rosjan śladu po nich już nie było.
Do dziś nie wiadomo co się z nimi stało.
Frachtowiec Urlich Finsterwalde z Inoujścia prawdopodobnie nigdy nie został wykończony. Jego kadłub przeholowano z Darłowa do stoczni w Świnoujściu w celu jego wyposażenia.
W 1944 r. w trakcie bombardowania został on uszkodzony. Pod koniec wojny wycofujący się Niemcy osadzili go na krawędzi toru wodnego.

Po wojnie istniał projekt zagospodarowania wraku na kompleks rekreacyjno-basenowy z kawiarnią i restauracją, jednak nigdy do tego nie doszło.
W latach 60., po prowizorycznych naprawach, jednostkę podniesiono z dna i przeholowano kilkaset metrów w głąb jeziora.
Tam betonowiec zaczął tonąć i osiadł na płyciźnie.

Jeszcze kilka ciekawostek tu: i tu



Przy brzegu jest miejsce na ognisko oraz namiot.



My jednak mieliśmy plan jechać dalej na południe. Na razie musimy wrócić kilka kilometrów wzdłuż Iny oraz łąk.

A za nami coraz bardziej granatowo i coraz bardziej grzmi…

cdn…
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem