Odcinek 2, czyli tym razem mocno historycznie
Pobudka, pyszne wiejskie śniadanie (mmm, jajeczniczka od wiejskich, „wylatanych” kur….”, aż się nie chce jechać dalej

Trochę zjechaliśmy wczoraj na koniec z tracku, ale agrogospodarstwo jest przy szutrowej drodze.
A droga ta prowadzi podobno nad Odrę. No to wiemy już, gdzie jechać
Sprawdzam mocowanie worka, bo w zeszłym roku „dorobiłam się” dziur wytartych przez płytę w dnie Ortlieba.
Na szczęście niezastąpiony ZetJohnny wzmocnił worek i wszystko działa bez zarzutu

Dzięki wielkie!
Dojeżdżamy szutrem oraz piachem na Odrę, gdzie podobno miały być malownicze ruiny przedwojennej restauracji, ale coś chyba nie trafiliśmy
Jesteśmy za to znów na naszym tracku i suniemy dalej na północ, wzdłuż rzeki.
Odra jest spokojna i malownicza, sporo starorzeczy… Żeglugi nie uświadczysz…
Na wysokości Rąpic ścieżka wjeżdża na wał. Zakazu nie ma, wał solidnie zabetonowany, więc jedziemy!
ten „offowy” odcinek pokonujemy z rekordową prędkością
Ale oto mamy widok godny Avignionu:
Poniemiecki most łączący Fürstenberg z wioskami na wschodnim brzegu. Po niemieckiej stronie szczątki mostu posprzątano wieki temu, a u nas malownicza ruina pozostała.
Most był betonowo – stalowy i dość długi. Podobno to nim właśnie uciekała większość niemieckich cywilów, aż w lutym 1945 został wysadzony.
A teraz mamy najdłuższe molo w okolicy – ponad 200 metrów
i niebezpieczne:
Ale można usiąść na końcu i pomajtać nogami nad Odrą:
Albo popatrzeć na Eisenhüttenstadt, dumę NRD ze swoją hutą żelaza. Teraz do dumy dość daleko, a samo miasto wciąż raczej się zwija niż rozwija, po zjednoczeniu wyjechało prawie 30% mieszkańców…
My chwilowo zjeżdżamy z tracka (czyli tu akurat wału) do sąsiedniej wsi – Kłopotu.
To dość znana w Lubuskiem miejscowość, bo gniazduje tu największa ilość bocianów i jest tu nawet
muzeum bociana białego .
Obok muzeum jest wieża widokowa, z której doskonale widać, że ilość bocianów przypadająca na każdy dom jest spora!
Sam Kłopot to typowa, poniemiecka wioska:
Ale trzeba uważać, gdzie się staje
Wracamy na wał. Kolejny świadek wojenny przed nami. Po drugiej stronie Odry widzimy takie opuszczone coś:
Zbliżenie pokazuje, że były tu działania wojenne:
To dawna elektrownia Vogelsang (
Kraftwerk Vogelsang)
Zaczęto ją budować dopiero w 1943, miała wytwarzać 300 MW prądu z węgla brunatnego (złoża nieopodal). Budowali ją głównie więźniowie ze M Stalag III B – Żydzi i Rosjanie.
Budowę zatrzymało dopiero w lutym 1945 wejście Rosjan. Cały ocalały sprzęt wyjechał do Związku Radzieckiego, jak zresztą prawie cały przemysł Ziem Odzyskanych…
Jedziemy dalej. Wał ciągle obetonowany, dopiero pod Rybojedzkiem pojawia się szutrowa droga obok wału i zjeżdżamy nią do Uradu.
Przekraczamy jedną z piękniejszych nizinnych rzek: Pliszkę i jedziemy dalej na północ, chwilowo asfaltem, bo leci on dokładnie wzdłuż granicy.
Ale asfalt tylko do sąsiedniej wioski, Kunic i już robimy myk w pole
Przejeżdżamy przez Świecko – chyba każdy w Polsce zna to przejście graniczne.
Ale terminal i most są daleko za wsią. My jedziemy starym brukiem, który kiedyś prowadził do Słubic, ale przecięła go autostrada.
Most autostradowy od spodu robi wrażenie:
Przelatujemy Słubice, rzucamy okiem na wieżowce Frankfurtu i dalej na północ.
(offtopic: Wiecie dlaczego woj. lubuskie ma na tablicach rejestracyjnych literę F? Otóż wersje są dwie:
1. Od Falubazu Zielona Góra (ta wersja nie uchodzi w Gorzowie)
2. Od największego miasta Ziemi Lubuskiej, czyli Frankfurtu nad Odrą )
Od Słubic po Górzycę ciągnie się wzdłuż wału odrzańskiego szuter-autostrada, dozwolona także dla samochodów (ale ich tam nie ma wcale). Prędkość przelotowa dowolnie wysoka
Po drugiej stronie Odry mijamy wieś Lebus, od której pochodzi nazwa „Ziemia Lubuska”. Ten termin „wydobyto”po II wojnie. Do 1945 był tu Dolny Śląsk (do Odry, a więc i Zielona Góra) oraz Brandenburgia. Plemię Lubuszan zostało podbite przez Mieszka I i w zasadzie słuch po nich zaginął
cdn.