No to jak już zostałem wywołany do tablicy to napisze

.
W knajpie na przełęczy Gutin spotkaliśmy grupę fanów pomarańczowej mocy. Byli chyba naprawdę hard enduro. Bez bambetli, bez kurtek, w samych zbrojach, mokrzy jak szmaty

. Prowadziła ich grupa jakiś miejscowych. Jak mnie jeden zobaczył w kiblu i zagadnąłem co i jak, zostałem natychmiast poinformowany palcem wskazującym skierowanym ku górze, że oni są "HARD"... z naciskiem na duże "H". Niewiele się zastanawiając wprowadziliśmy ten termin na najbliższe kilka dni. No przecież też byliśmy hard, a może i bardziej bo z gratami.
Przypomniała mi się historia z Maroka z jednej pieszej wycieczki parę lat temu. Zastanawialiśmy czemu wszystkie pastuchy po drodze nas pozdrawiały po polsku lub czesku. Jeden z zagadniętych stwierdził, że łatwo nas rozróżnić po plecakach na garbie. Zasadniczo wszystkie cywilizowane nacje wynajmują muły lub inne osioły. Widać ta sama historia dotyczy motórzystów.
Ile jeszcze będziemy białymi murzynami.....