Dzień 4 i 5 - 26-27 kwietnia 2014
Zapomniałem dodać - dzień wcześniej zrobiliśmy 15km motocyklem i pewnie tyle samo na pieszo. Także spało się lepiej niż dobrze i...
Po wypiciu porannej obowiązkowej kawy i śniadaniu - spakowaliśmy się i w drogę. Z tego dnia z trasy prawie nie ma zdjęć. Jakoś tak wyszło - wyjeżdżając z półwyspu ileś razy pomyliłem zjazd z ronda, później była autostrada od Wenecji na Padwę, Bolonię i dalej kierunek na Anconę. Tu w zasadzie jedyną rozrywką było liczenie polskich autokarów które ciągnęły do Rzymu w związku z imprezą która miała się odbyć dnia następnego.
Na wysokości Ceseny zjechaliśmy z autostrady na ekspresówkę - momentami czułem się jak u nas w kraju, dziura na dziurze

Ciekawa droga i sporo ładnych, górskich widoków. Późnym popołudniem zajechaliśmy do naszej bazy w okolicach jeziora trazymeńskiego.
Przejechaliśmy coś około 540km, byłoby mniej ale dyskutowałem z Garminem kilka razy..walka była nierówna, miał rację.
Bazowaliśmy się w takim oto domu razem z większą grupą znajomych i początkowo nieznajomych - początkowo, bo jak się później okazało towarzystwo było bardzo pozytywne, także nastawione na zwiedzanie i zaciekawione Włochami. Oby więcej takich ekip
Później stało się to co musiało się stać. Pojawił się kot. A właściwie kotka. Monika jest kociarą, miłośniczką kotów, obrończynią kotów i w rodowym jej nazwisku także jest kot. Chyba nie muszę więcej tłumaczyć?
Jak to często bywa w takich sytuacjach..
- Marcin, jak możesz?!?!?!
- No co?
- Podziel się posiłkiem z potrzebującą!!
- Chyba oszalałaś, to świeżo kupione włoskie salami, jest pyszne i najtańsze nie było!
- Czy mi też byś pożałował sknero jedna?
- No coś ty..ty to ty.
- No właśnie, ja nie jestem głodna a ona tak, zobacz jak patrzy!
Jak powyżej - bywało każdego dnia. Może niezupełnie, bo po 2-3 dniach kupowałem też coś dla kota...nie ma co walczyć z wiatrakami.
Tak też spędziliśmy sobotni wieczór i deszczową od rana do nocy niedzielę...Kotka oczywiście meldowała się na śniadanie, obiad i kolację. To była cwana bestia - wyczaiła kilka osób podatnych na jej miauczenie i z pewnością głodna nie była ani przez moment. Myślę że ogarniała po 3 śniadania obiady i kolacje.
- To gdzie jedziemy jutro?
- Hmm... to może Montepulciano, Pienza i Montalcino..?
- OK!
CDN.