Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.04.2014, 00:01   #218
wilczyca
 
wilczyca's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2011
Posty: 1,343
wilczyca jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 dzień 22 godz 57 min 46 s
Domyślnie

Rowerzyści… tak, to temat na osobny post.

Od małego jeździłam na rowerze, więc roweryzm jest mi dosyć bliski, mimo że nie traktuję go jak sportu, szczególnie ze względu na górski krajobraz i ukształtowanie terenu Lubię rowerzystów i zwracam na nich szczególną uwagę poruszając się zarówno pieszo, jak i większymi od rowerowych ramami, tymi zasilnikowanymi. Rowerzyści miejscy, a szczególnie ci wielkomiejscy, bywają, pewnie ze względu na bezwzględność warunków panujących w metropoliach, innym typem człowieka skołowanego. Zdarzyło Wam się pewnie kiedyś być uczestnikiem ruchu miasta, którego nie znacie, które jest duże i obce. Może przemieszczaliście się za pomocą nóg, roweru, motocykla, samochodu… Te pierwsze chwile to pełne skupienie, spięcie, obserwacja wyostrzona do granic możliwości. Jak najszybciej się przystosować?

1. Obserwacja otoczenia – jak zachowują się autochtoni? Jakie [niepisane, a wyczytane z mowy ciała/budy] zasady panują w tym miejscu?
2. Uchwycenie się przewodnika i odgapianie – najszybsze przystosowanie się do warunków: śledzisz ruchy, analizujesz kolejne posunięcia, trzymasz się blisko, żeby nie zgubić cennego jelenia.
3. Samodzielne kontynuowanie walki o przetrwanie już na wyuczonych zasadach panujących w obcym miejscu.
Czyli – jak to ładnie ujął Lupus – stajesz się częścią ławicy.

W ten właśnie sposób odnalazłam się jako kurierka w Londynie. Ławica londyńska jest jednak bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Jest różnorodna, podzielona na mniejsze i większe rybki. Inaczej płynie się wśród osobówek, z inną uwagą mija się taksówki, jeszcze inaczej zachowuje się między piętrowymi autobusami lub ciężarówkami. Zaczyna się także spoglądać w lusterka, czy aby nie nadjeżdża… motocyklista Tak, tak, to trochę niecodzienne w Polsce, gdzie wciąż nas relatywnie mało. I w końcu… w końcu te ławice p%$#@^%#@ch rowerzystów…

Skąd te dziwne znaczki? Przecież bywam rowerzystką i lubię rowerzystów. Co więcej, popieram przemieszczanie się rowerem jako alternatywę dla spalinowców. Więc dlaczego?

Na większości skrzyżowań ze światłami specjalnie dla rowerzystów są wyznaczone zony – niebieskie, zielone bądź po prostu pole z symbolem roweru przed linią zatrzymania dla pojazdów. Na całej rozciągłości, czyli często na szerokości dwóch pasów.

pole rower.jpg

Tak, to prorowerowe, czerwone światło, zjeżdżają się tabuny cyklistów… szczególnie rano i późnym popołudniem, kiedy Ci ekologiczni i wysportowani przemieszczają się między swoimi mieszkaniami a miejscem pracy. Bywa ich naprawdę dużo, czasem przed maskami samochodów zbierze się nastu, dziesięciu. Motocykliści często starają się zająć pozycje wśród nich, na ich czele najlepiej, ale jest to nie do końca legalne, powinni, tak jak pozostali zmotoryzowani uczestnicy ruchu stać poza tym polem. „Nie do końca legalne” – tak napisałam. Generalnie policja nie czepiała się takiego naginania przepisów, jednak był taki czas, kiedy zanotowano sporo wypadków śmiertelnych z udziałem rowerzystów i stróże prawa zaostrzyli patrole na skrzyżowaniach. Rozdawali motocyklistom ulotki, w których [również obrazkowo] przedstawiali w jaki sposób powinni ustawiać się przed światłami. Mianowicie… między samochodami [mając je z prawej i lewej]. Ja mocno się rozglądałam przed dojazdem do skrzyżowań i widząc rowerowe patrole zatrzymywałam grzecznie przed takim „boxem” rowerowym, jednak moich paru kolegów pouczono, kiedy przesadzili z odległością i kazano cofać się poza linię Rowerzystów również karcono, oni przewiniali częstym niestosowaniem się do koloru światła. To jest w Londynie bardzo niebezpieczne… rowerzyści są wszędzie, są zwinniejsi od motocyklistów, mogą przeprowadzić swój pojazd kawałek po chodniku, mają swoje specjalne miejsca i ścieżki.

London-Bike-Superhighway-2.jpg

Mają warunki jak bogowie i bogami nieraz się czują nie robiąc sobie nic z czerwonych świateł. Przemykając nie zwalniając po zmianie świateł, czasem lawirując między przejściem dla pieszych a jezdnią, czasem wykorzystując moment czerwonego światła dla wszystkich… Często ruszając zanim zrobi się dla nich zielone.

Mankamentem „boxów” było niewątpliwie to, że rowerzyści skutecznie spowalniali ruch. Zanim taki się napędził, mijały cenne dla zawszespieszącychsię sekundy. Z rozległej w poprzek jezdni bandy musiał się dopiero utworzyć szyk „gęsi” [oczywiście walka między „najszybszymi” trwała w najlepsze].

bike-commuters-london-ibikelondon-flickr-500.jpg

A gdzie w tym wszystkim my, motocykliści? Najlepiej, jeśli byliśmy na równi z nimi. Jeśli staliśmy trochę za nimi – już stwarzał się przy ruszaniu problem. Bo rowerzysta nie rusza na wprost. Rowerzysta, szczególnie ten niedoświadczony, rusza ostrym zygzakiem, a koło ma duże i jego tor rozruchowy zajmuje sporo miejsca. Co sprytniejsi [ci na szybkich rowerkach i z zakleszczającymi się w pedały butami] ćwiczyli sztuczkę: stój pod światłami nie dotykawszy butami asfaltu: przyjmowali komicznie wypięte pozycje na stojaka [obcisłe getry i koszulki], kierownica skręcona pod dość dużym kątem, minimalne kołysanie rowerem w przód i w tył. Ciekawe to były obserwacje – kiedyś miałam niezły ubaw, kiedy - wkurzając się na taką rozlazłą ekipę przede mną - jeden z takich spryciarzy nie utrzymał roweru w pionie i nie zdążył wypiąć się z pedałów… ała.

Rowerzyści londyńscy dzielą się na różne typy.

- Najszybsi – na kolarzówkach z mega-cienkimi oponkami, często bez przerzutek. Typowi zapierdalacze, obleczeni w cieniutkie sztuczne ubranka, przycementowani do pedałów. Szybcy i wściekli. Przelatujący na czerwonymi i proszący się o kolizje.

- Ekologiczni korporanci – w miarę doświadczeni rowerowo pracownicy korporacji, przemieszczający się w garniturach lub - w przypadku pań -eleganckich spódniczkach i na obcasach ludzie z teczkami na wszelkiego rodzaju rowerach: szybkich, miejskich, w końcu na składakach, które po dotarciu do pracy zabierają ze sobą jak pieska do ofisu.

minirower.jpg

- Turyści i inni użytkownicy wypożyczanych rowerów – najbardziej znienawidzona i niebezpieczna grupa… W Londynie można za niewielkie pieniądze wypożyczać rowery do przemieszczania się na pewnych odcinkach w obrębie centrum. Pewnie wielu z Was wie na czym takie coś polega. Istnieje dużo punktów „bazowych”, z których możesz taki rower zabrać lub go zostawić. Nie trzeba więc oddawać bajka w miejsce, skąd się go pożyczyło. Korzystając z takiej możliwości nie trzeba też obawiać się o swój osobisty rower zostawiając go przypięty pod pracą, dlatego jest to genialna alternatywa… Zasady wypożyczenia są proste. Można o nich poczytać tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Barclays_Cycle_Hire

barclays-tfl-cycle-hire-1.jpeg

Boris-Johnson-and-Arnold--007.jpg

Jednak użytkownicy tych goldwingów wśród rowerów są specyficzni. Najczęściej są to turyści…

turist.jpg

Arnold Schwarzenegger on a Boris Bike.png

Turyści… Turyści to Ci, którzy są poza ławicą… Nie mają pojęcia o zasadach panujących na londyńskich ulicach, często jeżdżą zupełnie nieprzewidywalnie – jednocześnie dla „nas” i dla siebie samych. Rozglądają się – przecież zwiedzają, jeżdżą powoli, niepewnie [kiedy ostatni raz w ogóle jeździli na rowerze?], zatrzymują się znienacka [fota, fota!] bądź nagle zmieniają kierunek jazdy. Nie wiedzą, której strony się trzymać… Nierzadko ich ubiór nie pozwala na swobodnie poruszanie się, co stwarza dodatkowe niebezpieczeństwa. Takie barkleysowe rowery są po prostu w grupie podwyższonego ryzyka – należy mieć na nie szczególne baczenie…

To, co mi się podoba w rowerowym świecie londyńskim, to jednak zwracanie uwagi większości rowerzystów na kwestie własnego bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, jakie głupoty i błędy popełniają, jeżdżą prawie wszyscy w kaskach, większość ma odblaskowe elementy ubioru, naprawdę duuuże powierzchnie… Zdarzało mi się mijać ludzi ubranych od stóp do głów w żółty odblask, włącznie z takim kolorem rowerka. Odblaskowe rękawiczki, kask [zdarzały się też złote i srebrne], kurtka, plecak, kamizelka, szelki, portki, buty! Po zmierzchu obowiązkowo oświetlenie.

Jeszcze jedna rowerowa rewelacja w centrum miasta – rowerowe ambulanse. Byłam świadkiem interwencji rowerowych ratowników w bardzo zatłoczonym miejscu Londynu. Reanimowali człowieka na chodniku. Kiedy wracałam tą samą drogą kilkadziesiąt minut później, na miejsce dojeżdżała właśnie pełnowymiarowa karetka… Chłopaki robią naprawdę dobrą robotę.

ambulance.jpg

A… i rowerowi kurierzy. The best of the best… Im węższy w barach, tym sprawniejszy… Ciekawe czy przyjemnie się takie wynalazki prowadzi?

WP_20131028_016.jpg

[dzisiejsze foty oprócz ostatniej autorstwa wujka googla]
__________________
Choćbyś życie swe włożył w wilka wychowanie, szkoda trudu; wilk wilkiem i tak pozostanie.
wilczyca jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem