Nie wiem, czy ktoś jeszcze to czyta, ale dokończyć trzeba... więc...
Odcinek 10, czyli miały być słonie !!!!
Khowarib. Budzimy się nieco później, być może zawdzięczamy to wczorajszej żołądkowej czystej, która czekała u Jagny na Faziego, ale się nie doczekała. Odkupimy
Widoki poranne przepiękne:
i znów ruszamy na szuter:
Po drodze mamy awarię Andrzejowego Garmina, który po prostu przestał nawigować, wyciągamy zatem Garmina Rafowego.
I razem z Calgonowym GoPro mamy już niezły kokpit
Dojeżdżamy z powrotem do Palmweg, gdzie mamy znów kontrolę weterynaryjną. Dokładną. Namibijczyk zaczyna od: "na pewno nie macie mięsa, bo i tak zajrzę do lodówki i będzie mandat?â"
I tak zarekwirowano nam jagnięcinę... A dokładniej, sami ją zadenuncjowaliśmy. I przekazaliśmy komisyjnie do szałasu Himba, który był nieopodal
Nasz cel to park Etosha, słynący z ogromnych ilości dzikich zwierząt i będący chyba największą atrakcją północnej Namibii.
Krajobrazowo jest tak sobie, płaska jak patelnia równina.
Za wstęp się płaci, a w obrębie parku jest kilka "państwowych" kempingów, na których tłoczą się biali

i oczywiście marudzą na komfort. No rzeczywiście, za czysto tam nie było, ale to w końcu Czarna Afryka!
Płacimy za miejsce i jedziemy na "safari". Zwierząt dużo, ale słoni ani śladu...
Szakal:
Guźce:
(zawsze się do foty wypinały tyłkiem

) to takie fajne świnki z kłami
Mniej więcej przy pięćdziesiątej zebrze robi się nudno
Wracamy na kemping, gdzie zainstalowały się w międzyczasie ze 3 wycieczki autokarowe (takie śmieszne autobusy terenowe mają), rozkładamy namioty i widzimy, że lufcik zamknięty.
No i na pace mamy grubą warstwę pyłu na wszystkim...
Chłopaki biorą się za zmiotki, a ja w zamian proponuję jajecznicę
wieczór spędzamy wśród odgłosów autobusowych imprez (ale szybko coś kończą) oraz mango, do którego zlatują się tabuny ciem i podżerają

a oswojone szakale włażą pod stół i wylizują patelnię po jajecznicy...
Wszędzie piszą, że zwierzęta w Etoshy najlepiej obserwować bladym świtem, więc wycieczki budzą nas jeszcze po ciemku, pewnie przed piątą.
Oj nie. Nawet słonie nie namówią Jagny na wstanie o takiej bandyckiej porze!
Wyruszamy zatem o normalnej dla Jagien porze, koło 10

i znów widzimy tabuny zebr, antylop, żyraf, ale słoniâŚ. No nie ma słoni i jużâŚ.
Przejeżdżamy wzdłuż cały park nie widząc słoni i kierujemy się na Tsumeb. Droga B1 - asfalt! Aż dziwnie się jedzieâŚ
Przed Tsumeb zjeżdżamy do jeziora Oshikoto. To jezioro to cenot - czyli jaskinia krasowa, w której zapadł się strop. I powstało okrąglutkie jeziorko:
W czasie I wojny światowej było to miejsce bitwy niemiecko-miejscowej. I podobno na dnie jeziorka znajduje się : 8 Feldkanonen, 2 Maschinekanonen, 2 Revolverkanonen, 7 Gebirgekanonen.
i jakieś dziwne urządzenia:
A nad jeziorem taka tabliczka:
ech my wszyscy malutcy przy nim jesteśmy... sam, 5 lat przez Afrykę rowerem...
Zajeżdżamy do Tsumeb, które jest dawnym miastem górniczym (głównie miedzi). Kopalni już nie ma, miasto czyste i zadbane...
po górnictwie zostało muzeum:
W całym Tsumeb nie możemy znaleźć czynnej knajpy, lądujemy w czymś KFC-podobnym, aż wstyd...
Między Tsumeb a Grootfontein nie można pominąć tego:
To największy na świecie meteoryt w jednym kawałku: Hoba.
A przy okazji jest największym znanym kawałkiem żelaza rodzimego (60 t) znajdującym się na powierzchni naszej planety. Jest ciągle tam, gdzie go odkopano (podczas orki), na prywatnej farmie. O dziwo, nie ma krateru.
Na wieczór lądujemy na małym prywatnym kempingu pod Grootfontain, prowadzonym przez "uroczego" Niemca, który wita nas tekstem: "o, Polacy, a samochodu mi nie ukradniecie?" .
I bardzo jest zdziwiony faktem, że biedni Polacy mogą podróżować po Namibii. No cóż, chyba dość dawno był ostatnio w Europie i nie zauważył pewnych zmian...
Dowiadujemy się za to, że mamy olimpijskie złoto
Po dość długiej i zawiłej rozmowie z Niemcem przechodzimy do konkretów, czyli ceny noclegu. Nie bardzo mi się podoba jego opinia o Polakach, więc postanawiam to wykorzystać i pytam, ile wynosi cena âfür arme Polenâ , czyli dla biednych Polaków.
I płacimy 50 N$ zamiast zwyczajowych 100 - 150
I do tego mamy drewno na grilla. Tym razem na kolację tradycyjna potrawa namibijska, czyli wurszt:
cdn...