Hm... procesor ciągle w okolicy 100%. Wieczorem skala jakby się rozszerzała i mimo poczucia, że wszystko ogarniasz, łapiesz jakiś taki luz... Z jednej strony dobrze Ci z nim... zakręty układają się pod Twoimi kołami, podnóżki krzeszą iskry, slalom między puszkami to bajka... Ale ile w tym swobody, a ile wyjeżdżonych na pełnym skupieniu godzin? Trudno stwierdzić. Pewnie do pierwszego [byle nie ostatniego] dzwonka.
IMG-20130706-WA0001.jpg
Wymuszanie... Wiesz, ja nigdy nie mam poczucia, że wymuszam

Wtasowuję się. No, raz udało mi się rozsypać Thalię

Ale to nie "tam" tylko "tu".
Policja... na szczęście nie miałam z nią wiele do czynienia. Dwa razy na mnie załiłkali, jak to określa mój kuzyn... Oba razy skończyło się niewinnie.
DSC00083 (Medium).JPG
Za pierwszym razem, wracając po pracy do domu. Śmigałam ekspresówką, właśnie w takim stanie "ostatecznym", wyluzowana, może w delikatnym trybie kozakowania. Zygzakowałam sobie między samochodami, ze skrajnego pasa na skrajny, pełna swoboda i wyczucie kosmosu

Ciemno, białe pasy wyznaczają granice świata, w głowie gra muzyka. Płyniesz, płyniesz w kierunku ciepła domowego, jedzonka, łóżeczka... W pewnym momencie słyszę wycie syreny, w prawym lusterku błyska niebieska poświata. Zmykam na lewy, najwolniejszy pas i nieznacznie wyprzedzam auto ze środkowego pasa... Policja przemyka prawą stroną i zwalnia... ojojoj... zwalnia, a załoga cywilnego śmigacza patrzy na mnie GROŹNIE! Zwalnia i patrzy, patrzy, patrzy... groźnie. Przez chwilę spoglądam sobie w różne ciekawe nagle strony... w lewo, prosto... Niebieskie światełka nie przemijają jednak, więc spoglądam na te groźne spojrzenia... Cóż mogę czynić... Jaki gest zrobić, żeby ta groźność nie przerodziła się w karność? Przybieram pozycję przepraszającą, uśmiechu i spojrzenia szrekowego kota nie widać spod kasku, ale uruchomiam je na wszelki wypadek... Coś jednak zadziałało i panowie pognali dalej już bez łiłków. Uff...
Drugie spotkanie z policją było bardziej bezpośrednie... Jest taki mały tunelik w Londynie, pod Tamizą. Rotherhithe Tunnel. Wąski, dwa pasy, w każdym kierunku po jednym. Między kierunkami tylko namalowana linia. I bardzo zachmurzony spalinami. Niefortunnie trafiłam na parszywy korek w jedną stronę. Moją stronę. Cóż to, z przeciwka pusto. Moment analizy sytuacji, droga zniża się w głębię ziemi, widzę, że auta z przodu zaczynają ruszać, czyli znajdę lukę, żeby wrócić na moją stronę. Jedynka, składam motura i wyskakuję na przeciwległy pas, otumaniona spalinami. Widzę auto nadjeżdżające z przeciwka, ale mam do niego jakieś 500 jardów, kope czasu, luzik, auta z lewej suną i dają mi przestrzeń do dyspozycji. Dadzą

Ale cóż to? Auto z przeciwka... zaczyna mrugać na niebiesko

Co za szczęście, prawda?

Wsuwam się między autka, pokornie... jak najbliżej ściany, robię się prawie przezroczysta... Ale korek znowu się zacieśnia i staję... Przybieram pozycję niewidzialnej... Mnie tu nie ma przecież! Lecz radośnie mrygające na niebiesko autko zatrzymuje się koło mnie... Podnoszę przyłbicę, przepraszający uśmiech... Hm? Sorry, I don't understand... yyy, I don't speak English... yyy... Panowie z radiowozu pokazują mi na palcach I mówią wyraźnie i powoli... 3 points... Aha, popełniłam przestępstwo na trzy punkty... ojojoj... Korek przede mną zelżał... za to za policją tworzy się kolejny... Panowie nie mają wyboru... Sorry... Oczka szrekowego kotka... I know, I know... Policjanci kręcą głowami i ruszają dalej, nie mając większego wyboru... Znikają za zakrętem. Duszą mnie spaliny... Chyba wyrobiłam już swoją statystykę w tym tunelu, prawda?

No to śmig na prawy pas i dzidaaaaaa!
WP_20131125_002.jpg
kszkszkszyyyy 5-1-7 5-1-7 zatrzymaj się! kszkszszszszyyyyyy