Cytat:
Wiecie co jest fajne w podróży? Czasem zgrywa się magicznie nasza przestrzeń z czasem, z przestrzenią innych ludzi. Bo tak.
|
Krótka historyjka o splocie przypadków w życiu, czyli spotkanie z Aleksandrem moimi oczami:
Przypadek 1
Gdy wyjeżdżaliśmy rano spod wulkanów mieliśmy różne wizje dojazdu do Comandau. Ja chciałam koniecznie jechać na skuśkę - drogami II kategori przez wsie, a Naczelny nalegał, żeby jednak jechać główną, co ponoć miało być szybsze, mimo, że nadłożylibyśmy jakieś 30km.
Miałam dzień dobroci dla ludzi, więc się zgodziłam na jego wersję
Przypadek 2
Po wjechaniu na odcinek szutrowy w górach jechałam jako druga, co nie było częste.
Przypadek 3
Jechałam za szybko, zagapiłam się i za zakrętem wjechałam w spory wykrot.
Przypadek 4
Wcześniej źle przypomocowałam butelkę z wodą, która wypadła na pobocze w momencie gdy mnie wyrzuciło w górę za dziurą
Potem wiadomo - szybka kalkulacja czy w ogóle się zatrzymywać [minęliśmy ostatnią wioskę ze sklepem, przed nami dzika dzicz

] - po 20-30m i bezskutecznym trąbieniu na Naczelnego, zjazd na pobocze i dreptanie po wodę.
W między czasie mija mnie czarny SUV...
Po kilku minutach widzę go ponownie, gdy doganiam Naczelnego - rozmawia z kierowcą SUVa, po czym macha na mnie ręką i mówi: Nie wiem o co chodzi, ale ten gościu pokaże nam wioskę, gdzie mieszka tylko on i jeszcze jeden człowiek.
Ten szereg przypadków spowodował, że kolejne kilka godzin spędzamy w letniej hacjendzie Aleksadra
Jesteśmy ugoszczeni jak królowie - cztery słoiczki przepysznych konfitur [pierwszy raz jadłam taki z owoców bzu czarnego - szał!], sery kozie własnej produkcji, najlepsza mamałyga jaką jadłam w Rumuni oraz grillowana kozina i drób.
Uczta!
Bo okazało się, że w wioseczce za wiszącym mostem Aleksander ma tam małą hodowlę zwierząt, z dojarnią i rzezienką.
Czyli wizja:
Cytat:
A może ja powinienem mniej ufac ludziom? Przecie to mógł być morderca w środku Rumuńskich odstępów!
|
ma zawiera w sobie ziarnko prawdy.
Aleksandro dopieszcza nas jak może, ale czas mija nieubłaganie, a przed nami jeszcze spory kawałek do przejechania. Robimy pożegnalną fotę i objedzeni jak bąki wsiadamy na motocykle i podążamy w górę... ku Comandau.