Odcinek 6, czyli tylko krowa nie zmienia poglądów i choć już czwartek, jedziemy dalej
Rano budzi nas słońce wchodzące do namiotu i nieustannie podwyższające jego wewnętrzną temperaturę, mimo otwartych na oścież wszelkich możliwych wywietrzników.
Raf jak zwykle wstaje koło 7 i czeka. Bo Jagny nie mają w zwyczaju wstawać przed 9, no ewentualnie przed 8.30
Ale Rafowe czekanie nie jest takie bezproduktywne

obie DRki mają dokładnie i precyzyjnie wysmarowane pędzelkiem łańcuchy
moja chyba nigdy nie była tak zadbana
W końcu Jagna też wstaje, poranna toaleta w luksusowych wręcz łazienkach (tu kolejna „wschodnio – zachodnia” dygresja: zastanawiamy się, gdzie można jeszcze kupić taki szorstki, szary, makulaturowy papier toaletowy, który króluje w tutejszych toaletach).
Jagna niechcący zostawia rolkę Rafowego papieru w toalecie, i potem przez trzy dni będzie wysłuchiwać „ale taki ładny był! pachnący! i w kwiatki!”…
Ruszamy do pierwszego napotkanego sklepu i wcinamy na ławeczce śniadanie. Raf już szczęśliwszy, bo ma swoje ukochane śledzie
Mamy już czwartek, czyli powinniśmy być już w drodze powrotnej. Ale jakoś nie chce nam się wracać ani trochę

więc zatwierdzamy korektę planów – jedziemy do Kruszynian zobaczyć meczet, potem do Krynek zobaczyć rondo z 11 wyjazdami a potem jedziemy do Podlasiaków do Bielska. Trzeba zobaczyć jak sobie para młoda radzi po ślubie
Pod sklepem odbywamy jeszcze bardzo ciekawą rozmowę z lokalesem (to jest to, co oboje w podróżach lubimy), który zawile i socjologicznie tłumaczy nam „bezludność” ośrodka kempingowego, na którym spaliśmy.
I suniemy dalej na północ szutrami. Szybkimi szutrami. Autostradoszutrami!
W Jałówce naszą uwagę przyciąga nowoczesna cerkiew:
a my uwagę pogranicznika: (zdjęcie ze specjalną dedykacją dla Mygosi)
trochę plotkujemy o ktm, tkc, itp. itd.
W końcu pada hasło „a pokazać wam kilka fajnych rzeczy?” No ba!
Pilnie strzeżona granica białoruska:
Ruiny kościoła w Jałówce:
poza adekwatna do miejsca
I znów szutry, plus kocie łby we wsiach…
Jestem zachwycona wsiami. Jest po prostu sielsko. Nie znajduję lepszego słowa do opisu… Cicho, spokojnie, czysto, bajkowo, zadbanie, skromnie, drewniane domki, kwitnące kwiaty, dziadkowie na ławeczkach pod płotem…Dublany, Mostowlany, Świsłoczany… Czas tu chyba płynie inaczej…
(...)