I nadszedł ostatni dzień.
Wychylam się z namiotu a tam czeka już na mnie Wojtek. Okazuje się, że pracuje tu, na dodatek mieszka niedaleko mnie (ok. 100km) i jak tylko wczoraj zobaczył tablicę z regionu postanowił szybciej się rano uwinąć z robota i poczekać aż wstanę by móc chociaż chwilę pogadać w ojczystym języku. Także czas pakowania mija mi na miłej pogawędce. Niestety plan na dziś ambitny, wrócić do domu, wiec niezwłocznie żegnam się i odjeżdżam.
Jeszcze tylko kilka zdjęć na pamiątkę i już mknę przez nudną Szwecję, potem szybko póki jeszcze coś widać przez Danię i jej wspaniałe mosty "nad Bałtykiem". Zdjęć nie robię, filmów nie kręcę. Zatrzymuję się tylko na tankowanie i opłaty "mostowe". Mosty - piekne i wspaniale się po nich jedzie. Polecam. Super przeżycie.
Jeszcze kilka zdjęć Norwegii, bez wątpienia najpiękniejszego zakątka Europy jaki widziałem do tej pory:
Niemcy... mijam pozostałości starego przejścia granicznego, które robi na mnie jakieś takie dziwne wrażenie. Nie wiem dlaczego ale zawsze myślałem, że tam był wolny przepływ ludzi i towarów. A tu proszę. Kiedy na dobre zachodzi już słońce zjeżdżam na jakiś parking i wsuwam ostatnią konserwę jaką mam. Przez te wspaniałe autostrady jadę na tyle wolno by nie zgubić kufrów i na tyle szybko by nie usnąć

To bujda, że kufry odpadają powyżej 240km/h
Droga przez Polskę to była prawdziwa męka. Strasznie zaniżyła mi doskonałą średnią ale wiadomo jakie drogi mamy. Nad ranem, zmęczony już do granic możliwości zakładam na siebie wszystko co mam. Okazuje się, że wracam z północnej Norwegii a najbardziej marznę tuż pod domem. Zmęczenie robi swoje. Ale na kawę nie mam czasu, dom już tuż, tuż.
Ostatnia doba to 2200km w 23h.
Bilans wyjazdu:
9600km
Spalanie od 3,9 do... wolałem nie sprawdzać
Koszt: 4100zł na zabijcie nie pamiętam czy z kupioną oponą czy opona nie wchodziła w skład tej kwoty. Na prawdę nie pamiętam.
Miałem napisać dużo więcej w podsumowaniu ale jakoś mi z głowy wyleciało. Postaram to sobie jakoś poukładać i co nieco jeszcze skrobnąć.
Nawierzchnia w Norwegii wygląda mniej więcej tak:
Dzięki i do zobaczenia gdzieś, kiedyś !