Noc minęła spokojnie, tylko szum wiatru koił nasze zmysły.
Rano, na spokojnie, bez zbędnej napinki - śniadanko, pakowanie, rzut oka na kończącą się oponę i jazda dalej.
Tak jadąc zaczynam się dziwnie czuć. Nie wiem czy byliście kiedyś na meczu tenisa ziemnego, może udało się Wam nawet zasiąść w najlepszym miejscu- na przeciwko siatki.
Czułem się podobnie.
Byliście nawet na finałowym spotkaniu Wimbledonu

Szacunek !
Ale to i tak to nie to samo.
Finał trwa ledwo 90 minut. A ja... a ja latałem głową na lewo i prawo, jak oszalały cały dzień ! A widowisko lepsze niż najlepszy tenis. Może bez przebojowych akcji ale widoki lepsze niż by grała sama Sharapova ! I ta przestrzeń, ta cisza, ta wgniatająca w siedzenie wielkość gór, ta zieleń łąk, biel śniegu, błękit nieba, turkus wody... a wszystko to wymieszane z zapachem wolności i dźwiękiem z Yoshimury RS3. Tak, tego się nie zapomina !
Na szczęście droga się kończy bo chyba następnego dnia miał bym zakwasy.
Czekamy na prom.
Czas na Fjordy .

[/code]
Przerwa w ruchach głową trwała tylko tyle co czas oczekiwania na prom. Znów się zaczęło.... Kolejny finał.
Dobrze, że prom płynął wolniej niż ja poruszałem się swoim motocyklem. Miałem więcej czasu by delektować się otaczający mnie pięknem.
Jeśli tak wygląda Niebo - to ja się na to piszę! Tak, tak chyba wygląda niebo - w końcu "gołębie" już tu są.
Bez wątpienia - byłem wtedy w Niebie !
Zostawiamy nasz prom i ruszamy w górę - kierunek Dalsnibba !