Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.03.2013, 17:27   #26
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 20 godz 7 min 10 s
Domyślnie

Po otwarciu kranika DR furczy, aż miło! i będzie tak aż do końca wyjazdu! I do dziś nie wiem, która z przyczyn była tą główną. A może wszystkie po trochu?

Jedziemy dalej!

I znów jest ładnie:



Wjeżdżamy na główniejszą drogę i kierujemy się na Chefchaouen, jedno z piękniejszych miast w Maroko, słynące z niebieskiej barwy ścian budynków.



Ale na razie przedzieramy się przez Bab Berred. Ciekawe, że w miastach jakoś zwykle brak asfaltu…



W końcu wyłania się zza wzgórz Chefchaouen, faktycznie niebieskawe:



dojeżdżamy do Chefchaouen, gdzie Maciek chce nas zaciągnąć do knajpy, w której kiedyś był. Sporo kluczymy, zawracamy w ciasnych uliczkach, w końcu Maciek jedzie pod prąd, reszta nie i znikamy sobie z oczu.
Postanawiamy czekać na niego tam gdzie się nam zgubił.
Czekamy:



podziwiamy klimatyczne zaułki Chefchaouen:



a Maćka niet. Wilczyca jedzie na zwiady (polowanie?), ale go nie znajduje. No cóż, idziemy sami na późny obiad i wracamy do El Jebhy. Robi się ciemnawo, więc nie ryzykujemy nieznanej drogi przez góry, którą mieliśmy zaplanowaną, tylko takie bardziej główne, czyli P4105 do Oued Laou i dalej znaną nam już N16 brzegiem morza.
To był dobry pomysł, bo już do N16 dobijamy praktycznie po ciemku. N16, choć główna, obfituje w zakręty, nieoświetlonych pieszych i rowerzystów oraz wałęsające się psy. Jedziemy więc dość wolno i asekuracyjnie. Janusz stwierdza: „K…, nie wiedziałem, że w nocy może być tak ciemno!”. Witamy w Afryce…

Tuż przed El Jebha w DR Wilczycy kończy się paliwo (ma najmniejszy bak, fabryczny) i tradycyjnie benzyną służy DR Jagny, pseudo „cysterna” (bak akcesoryjny). Cysterna była chyba jednak skąpa, bo jakieś 300 m przed miasteczkiem Wilczyca ponownie staje
W końcu dobijamy do hotelu, tym razem nawet nie próbuję wjeżdżać na krawężnik. Czeka na nas z lekka wkurzony Sambor („czy nie można było zadzwonić, że się spóźni?”) oraz urażony głęboko Maciek (ten dla odmiany nic nie mówi).
Na szczęście wyjazd do Tetouan był udany, zakupiono dwa simmeringi (jak się okaże niebawem, to był bardzo dobry pomysł) oraz odwiedzono Mariana*. Czyli znów możemy się integrować!

(...i do tego trzeba udobruchać Maćka, który po kątach mamroce coś o upartych, nieposłusznych i ogólnie niedobrych motocyklistkach )

cdn.

*dla niewtajemniczonych: Marian to sieć sklepów z alkoholem, trudnodostępnym w Maroko
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem