Narracji w tym odcinku będzie skromna - niestety notatek z wyjazdu brak a pamięć ulotna

Ot jedziemy sobie już do domu, na południe, wzdłuż zachodniego wybrzeża. Nic się nie wydarzyło specjalnego więc nie ma o czym pisać. Ot kolejne tankowania, kolejne posiłki, kolejne zdjęcia:
Czekam na prom na Lofoty. Na promie szybka drzemka i znów postanowienie przejeżdżenia kolejnej całej nocy.
Wraz z promem odpływa ze mnie pycha. Znów jestem maluśki. Tamto miejsce było jakiś dziwne, nigdy już później w życiu nie czułem się tak wspaniale. Nigdy nie byłem naj
Płynęliśmy, znaczy płynął prom, samochody, ludzie – ja odpływałem. Odpływałem zachłyśnięty widokami:

Zdjęcie robione przez szybę, kto się przyjrzy zauważy
Byliśmy coraz bliżej...
Wieczór się zbliżał nieuchronnie ale przecież wiedzieliśmy, że nocą jest tu równie pięknie co w dzień, a że kilka stopni chłodniej - trudno
Rejs czy jak to tam nazwać trwał zaledwie chwilę a krajobrazy zmieniały się tak jak by trwał cały dzień !

Sztuczna hodowla ryb, wzdłuż nabrzeży długich na kilometry fjordów, wyglądała +/- właśnie tak.
W końcu dobiliśmy do brzegu, zjechaliśmy na kiepski, północno norweski asfalt, co prawda bez dziur i kolein ale na sporej jego długości dało się zauważyć wzdłużną "tarkę" która nie podnosiła komfortu jazdy. Od kilku dni już wiedzieliśmy, że super drogi w tym rejonie Europy to mit i fikcja! Pewnie się tym za mocno nie przejmują, bo i po co, w końcu nawierzchnia pewnie przez pół roku jest przykryta śniegiem.
Resztki opony Fazera planowaliśmy zostawić właśnie tu, na Lofotach. Jutro , w Bodo zakup nowych.
Noc była wyjątkowo ciemna, stąd zdjęcia ostro wyciągane z cieni - dużo szumu i jakość nie najlepsza by wydobyć to coś, kilka szczegółów:
cd. po weekendzie.